matura – 7 rad na uporanie się z tym cholerstwem

Wrzesień.
Jest ciepło, siedzę w domu. Marmur niedawno wyszedł, więc robię herbatę i śpiewam* na cały głos do muzyki lecącej z telefonu.
– CHCIAŁBYM ZNISZCZYĆ TE ŚWIECĄCE PROSTOKĄTY KIEDYŚ TAŃCZYLI…
Na to do kuchni wchodzi moja babcia:
– Basia, ja Cię błagam. Zajmij się nauką, bo Taco Hemingway Ci na maturze nie pomoże.

Maj.
Dziesięć minut wcześniej wyszłam z sali po maturze ustnej z polskiego. Dzwonię do babci, która prawdopodobnie dopijała ostatnie krople garnka melisy, którą przyszykowała sobie na tą okoliczność.
– I jak tam?!
– Zdane, na sto procent.
– TAK?! Bogu dzięki! Na co się powołałaś?
– Między innymi na Taco Hemingwaya.

*kurtyna*

matura
Matura jest dość ważnym okresem w życiu każdego człowieka. To pierwsza szansa, żeby samemu przyłożyć się do nauki, nauczyć się planować i organizować sobie czas. To też jeden z bardziej stresujących momentów w nastoletnim życiu – wszystko przez wszechobecną presję, wywieraną nie tylko przez szkołę i rodziców, ale wszystkie dostępne media. Jak sobie z tym poradzić? I czy rzeczywiście matura jest taka straszna, jak ją malują?

1. doceń to co masz. (lub miałeś)

W roku maturalnym stresowało mnie (i interesowało) dużo więcej innych rzeczy niż matura. Podczas zajęć czasem pisałam swoje wpisy, a stres chwytał mnie bardziej wtedy, kiedy myślałam o tym, że niedługo skończę swoje liceum i nie będę już miała po co tam wracać. To mnie napawało ogromnym strachem, więc kiedy inni zacierali ręce na czteromiesięczne wakacje i chodzili na korepetycje, ja nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Po odebraniu świadectwa ukończenia szkoły czułam się jak sierota i raczej nie zmieniły to wakacje, kiedy pracowałam, czy nawet rozpoczęcie studiów.

Moje liceum było i dalej jest dla mnie najcudowniejszym miejscem. To tam szukałam swojej tożsamości, pozwoliłam sobie się rozwijać i uczyłam się walczyć o rzeczy, na których mi zależy. Wiedziałam, że zakończenie roku to pożegnanie z osobami, które dalej pełnią w moim życiu sporą rolę. Szkoła średnia, tak jak studia, to przede wszystkim przeżycia, doświadczenia, ludzie i momenty. (O tym, czego nauczyły mnie te 3 wspaniałe lata spędzone w starym budynku szkoły średniej, już pisałam.)  A nie nauka i sprawdziany.

2. to nie pierwsze i nie ostatnie egzaminy w Twoim życiu. a już na pewno nie te najważniejsze. życiówki będziesz robił kiedy indziej.

Tak, ja wiem. To brzmi bardzo demoralizująco. Ostatnio moi kuzyni pisali swoje testy gimnazjalne i widziałam, w jakim stresie te dzieciaki żyją. A za 3 lata czeka ich jeszcze gorsze piekło.
Rok temu nie mogłam tego znieść. Na jednej, czterdziestopięciominutowej lekcji słowo „matura” potrafiło paść ponad 40 razy. Kiedy wracałam do domu, w radiu mówili o maturze,  w internecie było o maturze i nawet w gazetach pisano o maturze. A potem były święta i padały pytania, czy dużo się uczę do matury, jak mi idą przygotowania do matury i czy wiem, że niedługo mam maturę. Mało tego, na każdym kroku podkreślano, ze to egzamin dojrzałości, egzamin życia czy najważniejszy egzamin w życiu. Ta, jasne.

Tych, którzy zdecydują się na kontynuowanie nauki czekają egzaminy zaświadczające o ich uprawnieniach i kompetencjach dotyczących przyszłego zawodu. Ba! Nawet głupia rozmowa o pracę będzie bardziej rzutować na Twoją przyszłość niż matura ustna z polskiego. (Która, notabene, jest wbrew pozorom najłatwiejszą maturą ze wszystkich. Serio. Ten egzamin stresował mnie najbardziej, a koniec końców, oprócz przykładów z Kafki i Orwella, powołałam się na Łonę i Webbera i Taco Hemingwaya.)

matura

3. w pełnych gaciach żadnej rozprawki nie napiszesz. wyluzuj

Drogi maturzysto – jeżeli czytasz to w dniu publikacji wpisu, czyli 1 maja, do swojej matury masz 3 dni. I, szczerze mówiąc, dobry borze nie pomoże. Zamiast panikować, kartkować notatki i czytać osiemnaście rozdziałów podręcznika dziennie, wyluzuj. Inaczej doprowadzisz mózg do przegrzania, a wtedy będzie jeszcze gorzej. Jeżeli jesteś na ostatniej prostej – zrób sobie przerwę. Na pewno zakuwałeś wystarczająco dużo, żeby pozwolić sobie na spacer z psem, wyjście do parku, nad Morze czy jezioro. Ucząc się w ostatniej chwili zrobisz sobie większy mętlik w głowie, niż miałeś. Czas na uporządkowanie faktów i informacji już minął, teraz nie rób sobie krzywdy.

Stres przy egzaminach maturalnych jest oczywisty, ale jest też zbędny i dlatego warto postarać się go ograniczyć. Pamiętam, że kiedy pisałam już prawdziwą, oficjalną maturę zupełnie nie odczułam, że jest to faktyczny egzamin. Byłam w sukience i czarnych, wysokich szpilkach, ale tyle razy przygotowywaliśmy się robiąc egzaminy próbne, że prawie nie widziałam różnicy. A oddając pracę i wychodząc z sali zwykle czuje się, że strach ma wielkie oczy i tak naprawdę nie było czego się bać.

Jeżeli czytasz to jako osoba, która do matury dopiero będzie podchodzić i ma jeszcze czas:

4. bądź przede wszystkim systematyczny

Wiem, łatwo się mówi. Sama doświadczam tego semestr w semestr. To nic nowego, ale jeżeli chodzi o materiał, który będzie Cię obowiązywać na maturze – obojętnie ile przedmiotów dobrałeś sobie na rozszerzenia – to jest go naprawdę sporo. Tak jak pisałam w punkcie trzecim – to fizycznie niemożliwe, żeby ogarnąć trzy (lub cztery) lata edukacji w jeden weekend czy nawet jeden miesiąc. Maturę nazywa się „egzaminem dojrzałości” między innymi dlatego, że tego właśnie te testy będą od Ciebie wymagać – to Ty musisz rozplanować sobie swoją pracę. Nie zrobi tego za Ciebie żaden nauczyciel, rodzic czy korepetytor. Najlepiej będzie, kiedy sprawdzisz jak wiele jest tego materiału i podzielisz go sobie zawczasu. Dobra metodą jest dopisanie sobie realnych dat – ten dział zrobisz do dnia/tygodnia X, a kolejny do Y. Stwórz sobie listę rzeczy, które musisz wykonać, realnie zaplanuj sobie na nie czas, a potem to odhaczaj – zmotywuje Cię do dalszej pracy. Jeżeli uważasz, że nie jesteś w stanie przerobić wszystkiego sam – znajdź sobie korepetycje. Nauka w grupie też jest w porządku, ale dobrze wiemy, że takie spotkania kończą się zazwyczaj na plotach, Netflixie, scrollowaniu social mediów i jedzeniu wielu niezdrowych rzeczy. Wszystko zależy od Ciebie i Twojej samodyscyliny.

matura

5. klucz odpowiedzi jest beznadziejny, ale nie wszystko można na niego zwalić

A na pewno nie to, że po prostu nie umiałaś/eś. Na przykład dlatego matematyki po prostu trzeba się nauczyć. Dużo rzeczy w życiu jest niesprawiedliwych i na pewno z lwią częścią już się w życiu spotkałaś/eś. Żeby przechytrzyć system, trzeba po prostu robić testy. Właściwie to całą masę testów. Nic tak dobrze nie przygotuje Cię na wszystkie egzaminatorskie sztuczki, jak praktyka, która przecież czyni mistrza. Masz problem z matmą? Rób jak najwięcej arkuszy. Przestań nienawidzić swojej matematyczki czy matematyka i zacznij się przykładać do nauki. Nawet jeżeli masz braki. Kiepsko idzie Ci polski, bo pytania do tekstów są durne? Rób jak najwięcej arkuszy z polskiego, aż rozgryziesz klucz odpowiedzi. To nie Twoja wina, że pytania są często źle skonstruowane, albo to, że odpowiedzi nie są zbyt szczegółowe, ale Twoim obowiązkiem jest przechytrzenie CKE (Centralnej Komisji Egzaminacyjnej) i zagranie im na nosie. (Oczywiście poprzez udzielanie prawidłowych odpowiedzi, a nie wulgarne dopiski w brudnopisie.)

6. z każdej sytuacji da się wyjść z podniesioną głową. po prostu rusz tyłek i zacznij działać

Rok temu moja panika zaczęła się wtedy, kiedy dostałam wyniki pierwszej próbnej matury z matmy. W gimnazjum i podstawówce byłam prymuską, jeździłam nawet na matematyczne konkursy. Nigdy nie czułam się humanistką, która cierpi na nierozwinięcie lewej półkuli i nigdy na tą matmę się nie skarżyłam. A tutaj proszę, dostałam arkusz z liczbą 29%. Chciało mi się płakać, bolał mnie brzuch i zaczęłam okropnie stresować się tym, że naprawdę przez moje dwuletnie zaniedbanie mogę ten egzamin oblać. Wzięłam się w garść, ale wynik z kolejnej próbnej matury nie był wcale lepszy – spotkało mnie 24%. Wtedy byłam już całkiem załamana, zaliczałam rozmowy z matematyczką i wychowawcą. Od tamtej pory dzień w dzień siadałam z moją nauczycielką matematyki (pani Danuto, jeżeli Pani jakimś cudem to czyta to DZIĘKUJE to dalej za drobne słowo, żeby móc opisać moją wdzięczność za te maturalne poranki) codziennie od 7 rano. Robiłam w domu kolejne arkusze, przychodziłam z zadaniami, z którymi miałam trudność i jakoś to szło. Dyrekcja przestała patrzeć na moją sytuację groźnym okiem, dużo ludzi mi wtedy pomogło, a ja zapewniałam, że naprawdę nie jestem głupia, tylko byłam leniwa. Koniec końców, oficjalną maturę z matematyki zdałam na prawie 80%. I byłam wtedy pod ogromnym wrażeniem. Z każdego bagna da się wyjść, trzeba tylko zorientować się odpowiednio wcześnie.

matura

7. o wynikach matury za rok już nie będziesz pamiętać

To nie tak, że liczby, które zobaczysz w systemie w dniu publikacji wyników, będą Cię prześladować całe życie. Pamiętam że dzień wyników przypadał na ostatni dzień Openera, G-Easy miał za chwilę zacząć swój koncert, a tu pełno ludzi w tłumie pod sceną w jednakowym czasie sięga po telefon i wymienia się informacjami dotyczącymi procentów, które wtedy wydawały im się najistotniejsze. Zamiast cieszyć się atmosferą, przygotowywać gardła do wyśpiewania największych hitów albo dopijać swoje piwa, ludzie wokół mnie patrzyli na cyferki, których nie byli już wstanie zmienić. I psuli sobie koncert.

Oczywiście, że matura rzutuje na Twoją przyszłość – przecież to od jej wyników zależy, czy dostaniesz się na studia. Ale maturę zawsze można napisać jeszcze raz (i jeszcze raz, i jeszcze raz…), żeby wyniki poprawić na zadowalające. Te, tak jak każde inne liczby – czy Twój numer pesel, czy cyferki określające Twoją wagę i wzrost – w żaden sposób Cię nie definiują. Świat się nie załamie, jeżeli wyniki nie będą takie, jakie sobie zamarzyłaś/eś. Mniej wyrozumiali rodzice pewnie trochę pomarudzą, być może Ty sam/a będziesz na siebie wściekła/y, ale na świecie dzieją się gorsze tragedie od słabego wyniku maturalnego.

Żeby nie było, że Grabowska demoralizuje ludzi – pewnie, że maturę warto zdać. I warto zdać ją na zadowalającym poziomie. Dla fajnych, wymarzonych studiów, dla własnej satysfakcji i samorealizacji. Ale na pewno matura to nie jest czym warto przejmować się za bardzo. Szekspir zwięźle napisałby, że to po prostu wiele hałasu o nic.

matura

PS Za wszystkich maturzystów trzymam mocno kciuki. Na pewno poradzicie sobie ze wszystkim i zobaczycie, że było łatwiej, niż się spodziewaliście. Pomyślcie, że po tych wysiłkach czekają na Was 4 miesiące zasłużonego wolnego! Jedzcie zdrowo, pijcie wodę, pójdźcie pobiegać, żeby dotlenić mózgi i będzie dobrze!

PS2 Tym, którzy dopiero będą (zmuszeni) o maturze myśleć – polecam kanał mojej przyjaciółki Kasi. Kasia nagrywa filmy między innymi o tym, jak uczyć się efektywnie. Link znajdziecie tutaj: >>>KLIK<<<.

*Wszyscy znamy prawdę – Marmur wyszedł już dawno a ja dalej śpiewam, więc moje rapsy nie były i nie są podyktowane datą wypuszczenia krążka.

Share This:

2 komentarze

  1. skursywieni

    26 czerwca, 2018 at 10:39 pm

    Musiałam sobie przeczytać dla wylania łezki sentymentu nad moją maturką ^^ Byłam zdolnym gówniakiem z wysokim poczuciem własnej wartości naukowej (dopiero studia to zniszczyły), ale byłam też gówniakiem który przez ostatnie dwa lata ciągle przeżywał jakieś dramy, uciekał z lekcji i na matematyce czyścił glany nożem, więc w którymś momencie nawet ja się wystraszyłam. Ale do liceum chodziłam całkiem zacnego, więc obawy były płonne. Dzisiaj wspominam z sentymentem i moje schizowe liceum, i moich dziwnych znajomych, i wszystkie te burze, i myślę, że martwienie się maturą było po prostu potrzebne – jako przeżycie całej klasy. Pokolenia. Moja siostra miała zagwarantowany indeks na studia i nie czuła tej atmosfery maturalnej – i zaprawdę czegoś jej brakowało!
    A ustną z polaka zdawałam na serialu M.A.S.H i czymś tam jeszcze wojennym, i wojny pomyliłam, ale mówiłam z taką energią i tak machając łapami jak wiatrak, że przerażone panie z komisji dały mi 100% za tą postawę i szaleństwo wymowy (albo chciały się mnie szybko pozbyć…). O dziwo, na studiach ta metoda też się sprawdza; to jest, szaleństwo wymowy a nie machanie rękami.

    1. barbgrabowska

      7 sierpnia, 2018 at 7:31 pm

      pewność siebie to podstawa – jak nie w każdej, to na pewno w większości sytuacji. poza tym – faktycznie, matura i związany z nią stres świetnie kreują atmosferę, którą na pewno się zapamięta. moją „otoczkę” budował jeszcze niespodziewany śnieg w maju haha

Leave a Reply