wolę być pilotką, pilotem to mogę sobie telewizor włączyć | o żeńskich formach i końcówkach | feminizm słowa
– To po tych Twoich studiach będziesz menadżerem kultury, tak?
– Nie, nie do końca
– Nie? To kim?
– Menadżerką.
*
Moje święta (i większość spotkań rodzinnych z alkoholem na stole) są najczęściej czystym źródłem kontentu wszelkiego rodzaju. Osoby, które mnie znają z czystym sumieniem powiedzą, że jestem nie tylko emocjonalna, ale też wybuchowa i porywcza. Co w moim mniemaniu znaczy tylko tyle, że nie mogę spokojnie słuchać bzdur, nie podrywając się przy tym z fotela i nie rozpoczynając awantury. Od paru lat próbuję jednak nad tym panować – nawet nauczyłam się odpowiadać jedynie w głowie – nie poruszając ustami, (co może nie wpływa na zmniejszenie poziomu zdenerwowania, ale przynajmniej wychodzę na bardziej opanowaną).
Ten dobry (i dość grzeczny) nawyk wcale nie zmienił faktu, że o swoje zdanie, poglądy i przekonania walczę zacięcie jak lwica. Nauczyłam się nabierać dystansu i spokojniej podchodzić do wielu spraw. Co oczywiście nie znaczy, że zapominam i nie poruszam tego, co jest lub może być bolesne. Nie tylko dla mnie.
Przy okazji ostatnich Świąt Wielkanocnych, wypłynął temat sfeminizowanych końcówek. Zaczęło się od tego, że powiedziałam o koleżance, która jest filolożką, a potem rozmowa przerzuciła się na moją przyjaciółkę, która będzie psycholożką. Ciocia razem z dziadkiem zaoponowali. No bo jak to tak? Jak to w ogóle brzmi? Co to za nienaturalne końcówki?! To się przecież nawet po polsku prawidłowo nie odmienia i właśnie dla tego nie ma prawa do zaistnienia w języku. Zarzucili żeńskim końcówkom nie tylko niepoprawność, ale też śmieszność i całkowitą niepraktyczność. No cóż.
Mamy w zwyczaju wyśmiewać nowości językowe – nawet te, które nie pojawiają się w użyciu z byle jakiego powodu. Przyszło nam żyć w czasach, w których jest miejsce na „polityka”, ale nie „polityczkę”. Jest też miejsce na „ministra”, ale nie „ministrę” (choć ten żeński odpowiednik używa na przykład Katarzyna Molęda w swojej książce pt. „Szwedzi. Ciepło na północy”. I chwała jej za to!). Nie znajdziemy też żeńskich odpowiedników prezydenta. Wszystko jest jasne, zrozumiałe i logiczne, przecież „jest kierownik albo kierowca, a kierownica to co najwyżej może być w samochodzie„.
Prawda jest taka, że tych zfeminizowanych końcówek żeńskich nazw zawodów nie było dlatego, że nie było kobiet, które te zawody by wykonywały. Nie taka do końca stara rewolucja obyczajowa wyemancypowała kobiety, które mogą wcielać się we wszystkie zawody. Ba! Kobiety mogą zajmować w nich nawet stanowiska kierownicze. Teraz kobieta nie tylko nie musi być panią redaktor pisma, ale zwyczajnie może być redaktorką. Tak jak może być kierowniczką budowy i pilotką helikoptera, górniczką, filolożką, matematyczką. Nie trudno znaleźć damskie odpowiedniki na zawody, w których dominującą rolę odgrywają kobiety – od dawna funkcjonuje już lekarka, nauczycielka, przedszkolanka i pielęgniarka. Gorzej idzie nam na przykład w stereotypowo męskim wojsku, w którym są żołnierze, a rzadko kiedy bywają i żołnierki. Nie tylko ze względu na to, że procent kobiet w wojskowości jest po prostu mniejszy.
Rewolucja obyczajowa naturalnie obejmuje, (bo objąć musi), także sferę bardzo ludziom bliską. Taką, z którą stykają się codziennie – sferę języka. Bez tego nie jest pełnowymiarową rewolucją. Język w oczywisty sposób kształtuje naszą rzeczywistość. Posługując się nim wyznaczamy hierarchię – dobieramy słowa, które dowartościowują lub degradują, przez co zdobywamy się na manipulację i wyzbycie się obiektywizmu. To dzięki słowom możemy się dowartościować, albo wpędzić w kompleksy, Świadomość językowa jest jedną z ważniejszych świadomości, jakie możemy nabyć. Chcąc dojść do równości nie możemy zgadzać się na funkcjonowanie w męskiej rzeczywistości językowej. Właśnie dlatego feminizm żąda odzyskania zagarniętych przez mężczyzn zawodów, a do tego odpowiedniego, żeńskiego nazewnictwa na swoje miejsce w nich. Tak jak żąda odzyskania „swoich” słów – jak „cipka”, która jest powszechnie (a przy tym bardzo niesłusznie) uważana za wulgarną.
Zawsze byłam zdania, że wszystko jest kwestią przyzwyczajenia. To, że teraz według wielu „filolożka”, „pedagożka” czy „pilotka” brzmi śmiesznie czy głupio, (a wspominana już wyżej „cipka” jest wulgarna i może nawet trochę obleśna) to tylko dlatego, że do tego zostaliśmy przyzwyczajeni. Topową stroną publikującą memy w krzywym zwierciadle, w których mężczyźni nie chcą być „korektorami” (jak przyrząd biurowy), ale „korektorkami” czy w których faceci dumnie nazywają się „pilotkami”, (bo pilot, to najwyżej może być do telewizora) jest „Mężczyzna spełniony”. Ten fanpage odsłaniający absurdy językowe i światopoglądowe należy do gatunku moich ulubionych, wszystkim serdecznie polecam. „Mężczyzna spełniony” sarkastycznie wyśmiewa „menizm” (tak jak na co dzień wyśmiewany jest feminizm, także ten językowy), no bo miejsce faceta to jest przy dzieciach, a nie na wojnie, tak jak na przykładnego męża przystało. „Żołnierz”?! „Żołnierka” brzmi poważnie i z szacunkiem, szanujmy się więc choć odrobinkę.
Trzeba jednak przyznać, że dyskryminacji w języku starcza nie tylko dla kobiet. Obejmuje ona mniejszości, do których obecności jeszcze nie przywykliśmy (a wcześniej nie było zapotrzebowania na odpowiednie nazewnictwo). Tym sposobem: dyskryminacja językowa obejmuje też mężczyzn, dla których jeszcze nie ma odpowiedniego nazewnictwa dla zawodów, które przez lata zdominowane były przez kobiety. Do powszechnego użytku powolutku wkrada „pielęgniarz” czy „położny”, ale przecież dalej funkcjonuje „pan przedszkolanka”. To tylko udowadnia jak wiele mamy jeszcze do zrobienia.
W liceum prowadząc szkolną gazetkę, a potem gazetę dla Gdańska, sama nazywałam się „redaktor naczelną”. Wtedy według mnie brzmiało to poważniej – pani redaktor Barbara, a nie redaktorka Barbara. (Może to przez wplecenie „pani” co mojemu karłowatemu wzrostowi i mongolskiej twarzy dodałoby kilka lat.) Teraz mówię, że kiedyś pełniłam funkcję redaktorki, a po studiach, oficjalnie będę menadżerką. Bez wstydu, a przede wszystkim bez kompleksów.
PS Dla wszystkich, których palce aż świerzbią, żeby tylko poinformować, mnie, że HA GRABOWSKA! I tu Cię mam! Bo PILOTKA to jest czapka ha ha, i co teraz???? Odpowiadam: zupełnie nic. Nic, bo nic to w przekazie nie zmienia.
PS2 Tytuł jest zaczerpnięty z twórczości „Mężczyzny spełnionego”, o której wspominam we wpisie.
Jerzy Majewski
17 kwietnia, 2018 at 9:38 pmPamiętam z Liceum. No dramat normalnie, odezwać się nie można było, bo zaraz Grabowska (a czasami i G-Grabowska) atakowała, gryzła, drapała, że Kopernik też kobieta, a Henryk VIII to w istocie Henryka. I aż się łezka (nie łez) w oku kręci.
Język polski jest żywy, zmienia się i dostosowuje. A kto uważa, że nie i że kiedyś ładnie mówiono („a nie to co dzisiaj panie złoty daj na piwo”), to niech do Paska sięgnie i poczyta. I zobaczy, jak kiedyś mówiono.
Świat się zmienia, język się zmienia, płeć się zmienia i w ogóle, a więc i Ty Basiu kiedyś się trochę zmienisz. Ale mam nadzieję, że nie w tym temacie.
Pozdrawiam serdecznie!
Basia Grabowska
21 kwietnia, 2018 at 2:53 pmco poradzę, że mam waleczność we krwi?
dziękuję z całego serducha❤️
Katka PasztetLady
18 kwietnia, 2018 at 9:05 pmSuper tekst Basiu, gratulacje i przesyłam feministyczne całusy!
Basia Grabowska
21 kwietnia, 2018 at 2:51 pmojeju, dzięki Kasiu!
Alicja
30 kwietnia, 2018 at 8:49 pmjak najbardziej się zgadzam, chociaż kiedyś znalazłam kiedyś bardzo ciekawe uzasadnienie jednego scenarzysty dlaczego używa tylko tej formy – ponieważ w sztuce nie powinieneś uwydatniać siebie jako siebie, ale przede wszystkim siebie jako artystę. I od tego czasu kiedy ktoś mówi o kobiecie ,,reżyser” czy ,,poeta” już się we mnie nie gotuje 🙂
Anna Tess Gołębiowska
6 maja, 2018 at 9:26 pmŁadny wybieg, żeby zasugerować, że Artystą musi być Mężczyzna, bo jak wiadomo, kobietki nie nadają się do tworzenia Sztuki.
barbgrabowska
9 maja, 2018 at 11:53 amrozumiem, jednak to używanie formy z przyzwyczajenia, które mamy 🙂
Justyna Kopińska, reportażystka, o której pisałam w najnowszym wpisie, także unika wszystkiego, co mogłoby ją zakwalifikować – nie wyjawia nie tylko swoich poglądów, ale też wieku! to jednak nie zmieni faktu, że jest kobietą, czego nie da się ukryć (patrząc chociażby na imię czy nazwisko i końcówkę „a”), dlatego nie jest reportażystą, dziennikarzem czy socjologiem, ale reportażystką, dziennikarką i socjolożką 😉
CrazyFeministGetsTriggered
17 czerwca, 2018 at 6:17 pmZgadzam się – to kwestia przyzwyczajenia. Z wykształcenia jestem etnolożką, ha! 🙂
barbgrabowska
21 czerwca, 2018 at 10:15 ami brzmi to dumnie!
Rozdwojone końcówki, czyli komu straszne te straszne feminatywy? – Rzeczovnik
30 października, 2019 at 10:48 am[…] że wam ma być wstyd. Mówię tylko, że feminatywy mają znaczenie. Feminatywy sprawiają, że jako kobiety w danych zawodach jesteśmy widoczne. Odcina nas od tej okropnej narracji o męskim świecie. Poza tym, jest zwyczajnie […]