spotkanie ludzi myślących vol.2 | #SLMsopot2019
Są takie momenty, kiedy czuję, że mogę być lepszym człowiekiem. Ba! Czuję, że naprawdę chcę nim być i chcę się nim stawać codziennie. Te chwile sprawiają, że czujesz siłę i od razu chcesz działać. Targają Tobą emocje, ale jednocześnie odczuwasz ogromny, wewnętrzny spokój. I to właśnie dało mi ostatnie Spotkanie Ludzi Myślących.
Muszę Wam przyznać, że to było drugie SLM w historii. W zeszłym roku nic o tym nie napisałam, bo wszystko, co się między nami wydarzyło, było bardzo intymne. Samo wydarzenie nie było jakimś sekretem, ale organizatorzy nie chcieli (i nie chcą) tam tłumów, nie chcą komerchy, nie chcą ścianek, fleszy i stoisk. Chcą ludzi. Takich, którzy lubią myśleć i ze sobą rozmawiać.
Do 2017 roku (włącznie) odbywało się w Gdańsku Blog Forum Gdańsk. Bardzo „ekskluzywna” konferencja, która była początkiem mojej twórczości i działalności w internecie (o BFG pisałam tutaj: >>KLIK<<). BFG się skończyło i została pustka. Pustka, bo była to najbardziej merytoryczna konferencja dla twórców internetowych w Polsce. Na gruzach BFG trójka wspaniałych osób – Ida Mokwa-Kaługa, Kuba Kaługa i Marta Szadowiak – zdecydowała postawić coś nowego. Coś świeżego. Coś, co skupi ludzi dobrej woli – i myśli – którzy będą chcieli zmieniać świat. Albo już to robią!
W zeszłym roku było nas około 50. Było kameralnie i wzruszająco, rozmawialiśmy o samych ważnych tematach. Nie będę tu opisywać szczegółowo, jak wyglądały nasze sesje, więc zainteresowanych odsyłam na Spotify Instytut Zdrowego Rozsądku, gdzie są umieszczone podcasty z zeszłego roku (a z tego będą się stopniowo ukazywać!). Dla leniwych linkuję zeszłoroczne rozmowy:
- o kupowaniu audytorium (Joanna Gwizdała) >>KLIK<<
- o fake newsach (Tomasz Skory, Arlena Witt) >>KLIK<<
- o anonimowości i poziomie dyskusji w internecie (Wojtek Wieman) >>KLIK<<
- o poziomie dyskusji w internecie (Doktor Ania) >>KLIK<<
- i o tym, że education first! (Przemek Staroń i Arlena Witt) >>KLIK<<
Oprócz tego, w zeszłym roku czekał nas wspaniały warsztat kreatywny Przemka Staronia i Jędrka Sołowija, ale tego warsztatu nie da się opisać słowami. To trzeba po prostu przeżyć. Powiem tylko, że po roku okazało się, że niczego się nie nauczyliśmy. Kto wie ten wie 😉
dzień 1
W tym roku było nas prawie 100. Wyobrażacie sobie 100 wspaniałych osób w jednym miejscu? Tak właśnie było. Organizatorzy zawsze dobierają tematy tak, żeby były maksymalnie przydatne i aktualne. Sobotnią sesję rozpoczęła Marta Klimowicz, socjolożka internetu. Miała prelekcję na temat zatrutego internetu i możliwego lekarstwa na to. Moja wewnętrzna idealistka oczywiście protestuje i protestowała wtedy, kiedy mówiono, że internet robi więcej zła niż dobra. Znam tyle ludzi, którzy online robią dobro i walczą o to, by internet – i świat – był lepszym miejscem, że trudno mi jest przyjąć inne zdanie. Ale chłodne, krytyczne spojrzenie jest czasem potrzebne – na przykład po to, by poznać naszych wrogów; trollów, mowę nienawiści, fake newsy, i skutecznie z tym walczyć.
To jak z zakładaniem kapeluszy różnego koloru. Warsztat z kreatywnego rozwiązywania problemów (zauważyliście, jak mało w dzisiejszych czasach stara się naprawiać i rozmawiać?) poprowadziły niesamowite i jedyne w swoim rodzaju chłopaki – Przemek Staroń i Jędrek Sołowij. Powiedzieli nam właśnie o kolorowych kapeluszach De Bono – metodzie, która polega na wchodzeniu w rolę zależne od koloru kapelusza. Czarny to negatywy, krytyka, żółty pozytywy i pochwały, czerwony to emocje, biały to fakty, a zielony to kreatywność i brak hamulców. Prowadzący poprosili nas o ubranie tego ostatniego i wypisanie 100 pomysłów, które sprawiłyby że ludzie zaczęliby masowo myśleć. Puszczanie hamulców to umiejętność ważna nie tylko dla twórców, ale też dla każdej innej profesji. Burze mózgów, metoda znana chyba każdemu, jest przecież używana niezaleznie od branży! Bardzo polecam to ćwiczenie, a i samo wcielanie się w kapeluszowe role uczy nas zupełnie innego podchodzenia do dyskusji i oceny danej rzeczy. Bardzo rozwijające!
Pierwszy dzień Spotkania Ludzi Myślących odwiedzili goście specjalni – prezydent Sopotu Jacek Karnowski i prezydentka Gdańska Aleksandra Dulkiewicz. Rozmawialiśmy o tym, jak to jest być lustrem, kiedy inni widzą w Tobie cel. Rozmawialiśmy o tym, jak trudno jest objąć urząd po kimś, kto był Twoim szefem i podczas wykonywania swoich obowiązków został zamordowany. Jak trudno niektórym zrozumieć, że mimo towarzystwa ochrony, jesteśmy normalnym, zwykłym człowiekiem chodzącym do Biedronki po wódkę i do Rossmana po podpaski. Rozmawialiśmy też o nienawiści i walki z nią, o tym, że (wyrażanej) nienawiści jest zawsze więcej w tłumie niż w pojedynczych jednostkach. I o tym, jak bezwględnie powinno traktować się każde, najmniejsze nawet, jej przejawy – pogróżki, obelgi, fotomontaże.
Na sam koniec wyszła na scenę Paulina Mikuła, prowadząca kanał na youtubie „Mówiąc inaczej” i mówiła o językowej jaskini. Zastanawialiśmy się czy do niej wracamy, czy raczej te wszystkie anglicyzmy, skrótowce i slangi są w naszym życiu potrzebne. Osobiście uważam, że są. Każde pokolenie i każda grupa potrzebuje swojego unikatowego języka do sprawnej komunikacji i zaciskania więzów. Język powinien być plastyczny i na tyle giętki, by móc sprostać wyzwaniom dzisiejszego świata. Powinien móc się dostosowywać, a my powinniśmy móc prawo z niego korzystać tak samo, jak robi to Masłowska.
dzień 2 – niedziela
Drugi dzień rozpoczęła Jola Szymańska od swojego słowa na niedzielę. Jola to szalenie mądra babka. Jest youtuberką i katoliczką i wspólnie z nią zastanawialiśmy się czy internet (i świat) jest czarno-biały. Strasznie mi zaimponowała swoim hartem ducha i zdroworozsądkowością. Nie jestem za bardzo youtubowa, ale kiedy zobaczyłam Jolę w naszej agendzie, weszłam na jej kanał i pochłaniałam kolejne filmy. Dyskusja z Jolą wydłużyła się o 100% i to tylko potwierdziło fakt, jak bardzo potrzebujemy rozmów o kościele, o roli kościoła, o wierze i nie-wierze. I jak bardzo potrzebujemy mądrych, pełnych szacunku rozmów z kimś o innych przekonaniach niż nasze.
Po świetnym wystąpieniu Joli był czas na warsztat Wojowników Klawiatury, mocno wspieranych przez niezawodną Komisję Europejską, przy której Wojownicy działają. Warsztaty dotyczyły fact-checkingu i weryfikowania (oraz wykrywania!) fake newsów. I chociaż temat fałszywych, zmanipulowanych informacji „przemieliłam” nie raz – właśnie na warsztatach zorganizowanych przez Komisję Europejską, to myślę, że w dzisiejszym świecie jest to umiejętność całkowicie niezbędna dla wiarygodnych twórców.
Na (prawie) sam koniec została rozmowa z bardzo wyjątkowym gościem – panią Elżbietą Tatarkiewicz. Bratanica Władysława Tatarkiewicza (którego wszystkie trzy tomy „Historii filozofii” dostałam od swoich dziadków i stoją u mnie na półce w pokoju), powstańczyni warszawska, łączniczka i sanitariuszka. Pani Ela ma 95 lat i więcej wigoru niż niejeden nastolatek. Miałam ten zaszczyt, żeby poprowadzić rozmowę z nią i było to strasznie ważne emocjonalnie doświadczenie w moim życiu. Pani Ela opowiadała o tym, że w życiu ważny jest drugi człowiek. Że należy patrzeć w oczy i codziennie wydawać sobie wewnętrzne rozkazy, żeby zdobywać każdy kolejny dzień. Pani Ela mówiła także o miłości i było to niesamowite spotkanie, które wywołało łzy i u mnie i u organizatorów i u słuchaczy. Musicie tego posłuchać! Jak tylko podcast się ukaże, zedytuję wpis (nie tylko o naszą rozmowę, ale o wszystkie dyskusje na SLM2019 ;).
wnioski i przemyślenia „po”
Po konferencji wybuchała mi głowa – od emocji, uczuć, słów, dobra i motywacji. Dobrze widzieć tylu ludzi, którzy chcą zmieniać świat i na tych chęciach nie poprzestają. Robią swoje, nawet jak wiatr w oczy wieje. Robią i są jak krople, które powoli drążą skałę. (A po wyjeździe na Islandię naprawdę wiem, jakie konsekwencje ma takie powolne drążenie – czekajcie na wpis!). Ja wierzę w lepszy świat, wierzę, że małymi czynami możemy go zmieniać. I to jest wspaniałe.
Z mniej optymistycznych przemyśleń – kobiety za często kwestionują swoje kompetencje. I zdarza się to nawet wtedy, kiedy kobieta jest w danej dziedzinie ekspertką. Ba, nawet w takiej sytuacji, bywa, że facet potrafi rzucić seksualizacją i zwrócić uwagę na „odkryte ramię”. Mnie te dwa dni nauczyły też, (abstrahując oczywiście od wszystkich innych merytorycznych rzeczy płynących ze sceny i skupiając się na kuluarach), że potrzebne jest międzypłciowe wsparcie. Jestem feministką i naprawdę bardzo doceniam siostrzeństwo – usłyszenie od drugiej dziewczyny, że robi się super rzeczy, albo nawet że ma się fajne włosy jest super! Uważam, że kobiety za często między sobą rywalizują, a za mało się wspierają. Ale to wsparcie od facetów też jest bardzo potrzebne.
Z chłopakami rozmawiałam dużo na afterze. Wspierali mnie, mówili, że robię fajne rzeczy. Po rozmowie z panią Elżbietą też dostałam dużo dobrych słów i dużo ciepła. Apeluję więc – wspierajmy się nawzajem! Kiedyś pisałam o tym, że warto promować dobro, a nie beznadzieję. Nadal tak uważam. Powiedz komuś coś miłego. Zamiast wytykać błędy, zauważ, kiedy robi coś dobrego. Tymi drobnostkami naprawdę możemy uczynić ten świat przyjemniejszym.
To, o czym muszę wspomnieć, bo aż mnie w środku ściska, to podejście organizatorów do ekologii i nasz katering. Kochani, to był majstersztyk i szczerze uważam, że inne konferencje powinny się od tego trio dużo nauczyć. Zacznę może od tego, że przed samą konferencją organizatorzy kilka razy prosili o wzięcie swoich bidonów na wodę i kubków/termosów na kawę, zachęcając do picia sopockiej kranówki. Sam katering – bo mieliśmy zapewniony lancz i w sobotę i niedzielę – składał się z dwóch wegańskich dań, podanych w eko, biodegradowalnych opakowaniach. Zdaję sobie sprawę z tego, ile wysiłku organizatorzy musieli włożyć, żeby coś takiego skombinować. Jedzenie było w dodatku przepyszne i za całokształt należą się ogromne brawa.
SLM to dla mnie taka wrześniowa gwiazdka. Coś na co warto czekać. Promyczek nadziei i zastrzyk endorfin. Powtórzę to po raz kolejny – jestem cholernie wdzięczna za to, że znam tych ludzi. Że tak wspaniałe osoby mogę nazwać znajomymi i przyjaciółmi. Dziękuję wszystkim za te ważne rozmowy, za uściski i uśmiechy. Dziękuję także organizatorom za to, że po raz kolejny się udało, że chcieli i stawali na głowach, żeby dać nam przestrzeń do robienia dobra. Jesteście niesamowici!
Na sam koniec, dla wytrwałych, załączam mój pierwszy na tym blogu wpis, opublikowany jeszcze w grudniu 2016, (chociaż oficjalnie blog miał premierę w pierwszy wtorek stycznia 2017). Paradoksalnie jest właśnie o tym, czy blogerzy zmieniają świat na lepsze. Mam do niego ogromny sentyment, bo to od niego wszystko się tutaj zaczęło. Enjoy!
Link tutaj: >>KLIK<<
PS Zdjęcie w nagłówku jest autorstwa Oliwii Łysień. Bardzo dziękuję Oliwii, Pawłowi Lęckiemu i Kubie Trybusowi za użyczenie zdjęć na potrzeby wpisu.
Leave a Reply