wyjechałam do brukseli na zaproszenie komisji europejskiej! | z gniazdem przez świat – bruksela, belgia
W pierwszym tygodniu grudnia spakowałam plecak, wsiadłam w pociągu i pojechałam do Warszawy. (Tak naprawdę wsiadłam dopiero w drugi pociąg, bo na pierwszy się spóźniłam, ale reszta się zgadza.) Z dworca w Warszawie do Biura Komisji Europejskiej w Polsce, z Biura na lotnisko i z lotniska do Brukseli w Belgii. Ale zanim o Belgii – zacznijmy może od początku.
W zeszłym roku, w marcu, pojechałam do Warszawy na dwudniowe seminarium dla twórców internetowych zorganizowane przez Komisję Europejską w Polsce (pisałam o tym tutaj >>>KLIK<<<). Sporo rozmawialiśmy, nie tylko na tematy stricte polityczne. Potem z chłopakami z Komisji spotkałam się jeszcze na Openerze, przy okazji Strefy Obywatelskiej (o której wspominałam tu: >>>KLIK<<<). One thing led to another i wyjechałam, dzięki zaproszeniu KE, razem z innymi polskimi blogerami do Brukseli na wizytę studyjną.
jaka jest bruksela?
Górzysta. Bardzo. To był pierwszy szok, jakiego doznałam. Zachodnia Europa i jej stolice wydają mi się zawsze bardzo płaskie, więc pierwszą rzeczą, jaką zauważyłam, były belgijskie pagórki. Wąskie, wybrukowane, zupełnie jak na europejskim Południu uliczki, które wyglądały dużo bardziej malowniczo, niż się spodziewałam. Wielkie gmachy europejskich instytucji, które zwiedzaliśmy przez pełne dwa dni, też robiły niemałe wrażenie. Nowoczesny majstersztyk, moim zdaniem nieprzypominający bezdusznych korporacji czy burżuazyjnych urzędów, zupełnie zmienia spojrzenie na Brukselę, na którą nie da się patrzeć bez kontekstu unijno-europejskiego. I to jest super!
Tym, co na pewno w Brukseli razi, i to razi na każdym kroku, jest tzw. customer service, który niby jest, ale jednak go brak. Całą grupą śmialiśmy się z licznych niedociągnięć Belgijczyków, który dostają pewnie niemałe pieniądze za to, żeby dobrze obchodzić się z klientem. Od samego początku wyjazdu los nie chciał nam całej sprawy ułatwić – zaczęło się od opóźnienia samolotu, który, z nami w środku, był dokładnie myty i szczotkowany, (tak, wiem, to było odmrażanie i to było konieczne, nie psuj mi tego), przez brak autokaru, który miał na nas czekać i zabrać do hotelu aż do braku pokoju jednego z nas (Kuba, Ty pechowcu!), bo gdzieś wkradł się błąd i jego rezerwacja została wpisana na rok 1999, a nie 2019.
Każdy może się pomylić, prawda? Nawet jeżeli to pomyłka o 10 lat. I nie tego się czepiam – czepiam się, bo biednemu Kubie nie zaproponowano żadnej alternatywy, dopóki do akcji nie wkroczył Piotr z KE, który, razem z Mikołajem, opiekowali się naszą blogerską zgrają cały wyjazd. (Swoją drogą, biedne chłopaki te małe wtopy przeżywali dużo bardziej niż my wszyscy razem wzięci).
Małym rozczarowaniem były też słynne „belgijki” – fryty tradycyjnie podwójnie smażone w tłuszczu – w tym w smakowitym smalcu. Zrobiłam dwa podejścia – jedno w jakiejś turystycznej, frytkowej budce, (w której zaserwowano nam jedne z gorszych frytek jakie jadłam w życiu) i w renomowanej Maison Antoine, w których fryteczki było po prostu zwyczajne. Może to oczekiwania były zbyt wysokie, może przeraził mnie ten smalec (dziękuję Mikołaj, że mi o tym powiedziałeś! Prawdopodobnie wolałabym nie wiedzieć!). Tak czy siak – Bruksela raczej nie podbiła moich kubków smakowych. Mieliśmy też okazję jeść w słynnym Chez Leon, z którego zdjęcie całej ekipy możecie zobaczyć u góry.
Oprócz tego nieszczęsnego podejścia do klientów i wszechobecnego smalczyka, Bruksela naprawdę jest świetna! Ale my przecież nie pojechaliśmy tam na frytki, nie?*
po co pojechałam do brukseli?
Pojechaliśmy tam głównie… porozmawiać. Serio! Pojechaliśmy tam porozmawiać, powymieniać się opiniami na różne tematy (lub, jak niektórzy wolą, „podonosić na swój kraj”). W programie była i ekologia i prawa kobiet i COP24 (jako bardzo gorący temat na początku grudnia) i dezinformacja kremlowska. Dzieliliśmy się spostrzeżeniami nie tylko na tematy „społecznie odpowiedzialne”, ale także na tematy bliskie nam – twórcom, podczas rozmowy o mediach społecznościowych w kontekście przyszłych wyborów do Europarlamentu.
Pierwszego dnia zwiedziliśmy budynki organu wykonawczego UE – Komisji Europejskiej: Charlemagne (siedziba Dyrekcji Generalnej ds. Gospodarczych i Finansowych i Dyrekcja Generalna ds. Handlu), Berlaymont (biurowiec KE), gdzie słuchaliśmy i rozmawialiśmy m.in. o geoblockingu, jednolitym rynku cyfrowym, gdzie uczestniczyliśmy w prasowej konferencji i zwiedzaliśmy studio nagraniowe.
Dla mnie – osoby, która całą klasę maturalną (i nie tylko!) słuchała o organach Unii Europejskiej i oglądała te budynki w podręczniku od WOS-u, to było wielkie „wow„. To, że nagle jestem w środku, oglądam wszystko to, o czym czytałam na zajęcia w liceum i rozmawiam z ludźmi, którzy spędzają tam swoją codzienność. Coś niesamowitego.
Na zdjęciu u góry – pierwsza kobieta w Komisji Europejskiej! To Greczynka Wasiliki (Waso) Papandreu. Całe pomieszczenie było opatrzone zdjęciami ułożonymi chronologicznie, przedstawiającymi różne składy KE na przestrzeni lat. Przy tym samym stole mieliśmy warsztaty! (zdjęcie na dole)
Drugi dzień spędziliśmy w Parlamencie Europejskim, w którym mieliśmy zorganizowany tzw. „instameet”. Potem przenieśliśmy się do budynku Rady Europejskiej, czyli tam gdzie urzęduje Donald Tusk jako Przewodniczący. (Notabene, stoi tam nawet kartonowy wizerunek Tuska rzeczywistych rozmiarów, z którym wszyscy porobili sobie zdjęcia. Potem okazało się, że jesteśmy pierwszą grupą, która nie tylko tak entuzjastycznie do tego podeszła i w ogóle wykazała jakiekolwiek zainteresowanie). Rada Europejska jest organem wyznaczającym ogólny kierunek polityki i rozwoju Unii Europejskiej. To właśnie ten organ jest często mylony z Radą Europy (międzynarodowa organizacja rządowa skupiająca wszystkie państwa Europy i kilka państw spoza kontynentu, ze stolicą w Strasburgu) i z Radą Unii Europejskiej (główny organ decyzyjny UE).
Niestety, nie o wszystkim mogę tu pisać. Większość spotkań była off the record i dlatego musicie uwierzyć mi na słowo, że nauczyliśmy się dużo i wierzę, że też trochę daliśmy od siebie. Poleceniem wyjazdu – ode mnie dla Was – niech będzie strona, która skutecznie, codziennie, walczy z dezinformacją kremlowską. Ludzie obnażający rosyjskie fake news’y często ryzykują własne życie, a praca jaką wykonują jest niewyobrażalna. To skarbnica wiedzy, serio -> >>KLIK<<
To, że Przedstawicielstwo Komisji Europejskiej w Polsce mnie zaprosiło i chciało ze sobą zabrać do tej europejskiej stolicy, to ogromny zaszczyt. Czułam to i czuję nadal i cały czas jestem za to ogromnie wdzięczna. Chyba nigdy nie zapomnę momentu, w którym po naszej beztroskiej wieczornej wędrówce po mieście przypadkowo trafiliśmy na wielki, gotycki, stary Kościół. Patrzyliśmy na niego, robiliśmy zdjęcia, gdzieś w tle śmiali się ludzie, a ja miałam ochotę płakać ze szczęścia. Że mogę tu być, że ciepły wiar wieje mi w twarz i że spędzam czas z ludźmi, którzy są cudowni.
Dlatego abstrahując od tego europejskiego patosu – chciałabym polecić Wam profile osób, które po prostu warto śledzić. Zapraszam Was najpierw do tych, których miałam okazję spotkać po raz kolejny. Takie preteksty do zobaczenia się to najlepsze preteksty, a wyjazdy studyjne bez tak świetnych znajomych, nie byłyby takie same.
Koniecznie zajrzyjcie do:
- Kuby Trybusa (o Kubie pisałam już wielokrotnie, jest naprawdę wspaniałym facetem, feministą, wrażliwym introwertykiem, który pisze (a ostatnio nawet kręci wideo) bardzo mądre rzeczy, link: >>KLIK<<)
- Bereniki Kosmali (Bercie poznałam właśnie dzięki naszemu seminarium w zeszłym roku i jest to znajomość bardzo dla mnie cenna, Berenika jest super babką, która nie tylko świetnie pisze ale też wymiata na rolkach! link: >>KLIK<<)
- Weroniki Szymańskiej (Werki chyba nie muszę nikomu przedstawiać. gdybym zaczęła wymieniać rzeczy, które robi, to wpis stałby się książką (którą, na marginesie, też wydała! kupcie jej tomik poezji i dajcie suba o tu: >>KLIK<<)
- Oskara Raka (Oskar to człowiek-petarda, tak został mi przedstawiony i ja niosę to w świat dalej! robi bardzo dobre wideo, robi bardzo dobre foto i jest wulkanem energii, bez której ten wyjazd byłby pewnie na dużo słabszych obrotach. oglądajcie go o tutaj >>KLIK<< (wstawił też widea z Brukseli, w jednym nawet uczę francuskiego!)
- Marcina Perfuńskiego (Marcin to tata na medal, nie znam podobnego faceta, przysięgam! ma pięć córek i cudowną żonę, co w prostym rachunku daje aż 6 (!) kobiet w domu! jest szalenie mądrym człowiekiem, mądrze piszącym o tacierzyństwie o tu >>KLIK<<)
Dzięki wyjazdowi miałam okazję poznać nowych, naprawdę wspaniałych ludzi polskiego internetu. Pewnie niektórych znacie i lubicie, ale nie mogłabym nie zaprosić Was do:
- Aleksandry Radomskiej (to jest takie super, że miałam okazję W KOŃCU poznać tą słynną Radomską! powiem Wam w sekrecie, że w Brukseli była tak świetną babką, jaką na co dzień widzicie w internecie. serio! Ola ma wątpliwości i pisze o nich tutaj: >>KLIK<<)
- Jana Favre (Janek to moja inspiracja głównie ze względu na prozę, którą tworzy – wydał już dwie książki! bije od niego wewnętrzny spokój, opanowanie i ciepło i cały czas żałuję (a wyjazd był w grudniu!) że nie było czasu pogadać więcej:/ tak czy siak, Janka znajdziecie tu: >>KLIK<<, a książki trzeba przeczytać!
- Karoliny Pikus (z którą łączy mnie zamiłowanie do Szwecji – różnica jest tylko taka, że to Karolina się do niej przeprowadza, a nie ja! Karolina to tez multitaskowczyni – robi pazurki, pisze bloga, nagrywa filmy i jeszcze zajmuje się marketingiem! do niej traficie o tutaj: >>KLIK<<)
- Patryka Brylińskiego (tak, to TEN PAtryk z Facecji, Zmemłanych czy JBM! chociaż teraz głównie zajmuje się piłką i komunikacją online, najbardziej aktywny na swoim twitterze albo instagramie: >>KLIK<<)
- Małgosi Ratajskiej-Grandin (kolejna superbabka – jest CEO Geek Carrot Girls, które na pewno każdy kojarzy! jeżeli nie – „Karotki” to największa i najstarsza organizacja działająca na rzecz kobiet w branży IT! czy mogło być lepiej? Karotki Gosi znajdziecie tutaj: >>KLIK<<)
- Oli i Piotra Stanisławskich (prowadzących baaardzo ważny w dzisiejszych czasach portal – CrazyNaukę! obalają mity, nie tylko te naukowe, mówią o nauce przystępnie i mądrze, bez naukowego bełkotu, zaglądajcie tutaj: >>KLIK<<)
- Patryka Gazdy (no po prostu Patryk! kręci filmy, cyka fotki, ma świetny zmysł estetyczny więc robi po prostu piękne rzeczy! po więcej tutaj: >>KLIK<< (najmłodszej uczestniczki naszych Kolonii! Kasia ma 15 lat i wymiata na swoim kanale na youtubie, nagrywa vlogi o tutaj: >>KLIK<<)
- Daniela Silka (Daniel nie jest typowym twórcą internetowym i to chyba było najbardziej wspaniałe! to nasza januszowa perełka wyjazdu, która nie wstydziła się być z Tarnowa i nie bała się być w ełropie polską grażyną <3 podsyłam Wam jego kanał: >>KLIK<< i zachęcam do obejrzenia ponownie reklamy Blika #przeżyjmytojeszczeraz) [tu przy okazji pozdrawiam Monikę!]
Na pewno nie będziecie zawiedzeni, warto zajrzeć do tych osób, z którymi miałam przyjemność być na wyjeździe.
To idealne miejsce, żeby jeszcze raz podziękować Komisji Europejskiej w Polsce; Mikołajkowi i Piotrowi, za zaproszenie i inspirujący, motywujący wyjazd. Dziękuję też innym uczestnikom – to była naprawdę wspaniała ekip, która robi lub będzie robić zamieszanie w polskim internecie. Jestem tego pewna.
Wpisy ważne i ważniejsze:
– o głosowaniu, wpis który powstał przed wyborami (ale spokojnie, przed tymi majowymi, do Europarlamentu, powstanie na pewno jeszcze jeden ;)) – >>>KLIK<<
– o tym, po co nam ta cała Unia Europejska – >>>KLIK<<<
Leave a Reply