kilka słów o przeciekaniu, czyli porozmawiajmy o okresie. głośno.
Jakiś miesiąc temu, wychodząc na przerwę, cofnęłam się po swoją torbę. Nauczyciel spytał mnie, gdzie to ja się wybieram, skoro nie muszę zabierać swoich rzeczy na dziesięć minut, a nie palę i nie dygam między lekcjami za bank czy kościół. Zbiło mnie to z tropu, bo przecież nie odpowiem, że potrzebuję z torby nie papierosów i zapalniczki, ale paczki tamponów, schowanych w bocznej kieszonce, zaraz obok soku malinowo-porzeczkowego. Ale w sumie, dlaczego miałabym tego nie mówić?
Jestem sporym wrażliwcem, serio. Nie jestem w stanie oglądać horrorów, oglądać drastycznych filmów i zdjęć i w liceum nienawidziłam słuchać na przykład o średniowiecznych sposobach tortur. A to się zdarzało, nie pytajcie. W tamtych momentach zaczynało mnie mdlić, tak jak przy oglądaniu zdjęć z obozów koncentracyjnych. To dość zaskakujące, że krew jest tematem tabu tylko w pewnych kwestiach. Nie ma przecież problemu z wyszukaniem zdjęć lub filmu z egzekucji sławnych terrorystów. Oglądamy krew w filmach akcji i thrillerach, oglądamy też filmy pornograficzne, które bywają wulgarnie brutalne lub brutalnie wulgarne. To wszystko, wdrożone w nurty kultury popularnej, przestaje szokować. Ale dalej szokują lekko poplamione majtki, czy tampony i podpaski. Bo pornografię i zabójstwa uznaliśmy za coś całkiem normalnego. A menstruację nie.
Rupi Kaur, autorka mojego ukochanego tomiku Mleko i Miód, (który zdążyłam już zacytować we wpisie o feminizmie >KLIK<) dodała kiedyś bardzo głośne zdjęcie na Instagramie. Rupi leżała na kanapie, tyłem do obiektywu. Była w szarych dresach, na których można było zauważyć małą, bordową plamkę. Bo przeciekła.
Afera zaczęła się, kiedy Instagram usunął zdjęcie, tłumacząc się jego rzekomą niezgodnością z wytycznymi społeczności. Rupi wstawiła je ponownie, zdjęcie zostało, ale problem nie zniknął. Wiem, że sporo osób zastanawia się, czemu takie treści w ogóle zostały upublicznione, bo „nie ma się czym chwalić”. To „nieestetyczne” i może nie powinno się o tym w ogóle wspominać. Ale wiele osób stanęło murem za okresem. Zdjęcie nie było drastyczne, nie okazywało nagości i nie było obrzydliwe. Bo czy coś naturalnego, czym jest występowanie miesiączki, może być obrzydliwe? Sama Kaur w tomiku pisze tak:
widocznie to nieelegancko z mojej strony
wspominać publicznie o okresie
bo biologia mojego ciała
jest jako taka zbyt prawdziwasprzedawanie tego
co kobieta ma między nogami
jest bardziej w porządku
niż wzmianka o jego funkcjonowaniurekreacyjne używanie
tego ciała uważa się za
piękne zaś
jego naturę
za brzydką
Ostatnio miałam naprawdę ciężki poniedziałek. Wiadomo, jak to jest – poniedziałki do ulubionych dni tygodnia zwykle nie należą. Osobiście uważam, że to nie poniedziałki są niefajne, tylko Twoje życie, jeżeli masz takie podejście, ale tamten poniedziałek był złem samym w sobie. Przysięgam. Zaczynałam o 7. Wstałam o 5:48, niewyspana, jak możecie się domyślić, ale dzielnie pomaszerowałam na trzydzieści minut matematyki. Miałam dwie godziny okienka, potem dwie planowe matmy, dostałam z powrotem swoją próbną maturkę, którą jako jedyną zdałam. Nic nie zapowiadało się na piekło. Ale potem okazało się, że poniedziałkowo czekają mnie trzy matury do napisania. Ledwie zipiąc przy ławce, prosząc pana bożka o zbawienie, rozstrzaskiwałam kolejne pytania o Hazdrubalę, o dawnych marszałków senatu, o to, co to znaczy, że panuje zasada domniemania niewinności i jakie były przyczyny rabacji galicyjskiej. I byłam wściekla, bo jedyne na co miałam ochotę, to popłakać się z bólu i wrócić do domu, a nie mogłam. Bo „na maturze też mogę źle się czuć”. Co w sumie okazało się dość prorocze, ale wtedy było to dla mnie ciut nieludzkie i okrutne.
Nie chcę niczego demonizować i nie chcę pokazywać nas, kobiet, jako ofiar. Tu nie o to chodzi, żeby otrzymywać współczucie, ale żeby otrzymywać zrozumienie i spotykać się z empatią. Przecież to oczywiste, że nauczyciel chce mnie przygotować na to, że okoliczności pisania egzaminu mogą być różne i w ogóle go za to nie winię. Chociaż nie miałam czasu podreptać po paracetamol czy inne znieczulacze. Nie chodzi o specjalne traktowanie, ze względu na to, że jestem kobietą, która ma miesiączkę. Chodzi o wyciągnięcie dłoni w stronę osoby, która czuje się beznadziejnie. I cierpi. Serio.Wydaje mi się, że wokół miesiączki krąży podobne tabu, do tego, które uczepiło się też masturbacji. Niby wszyscy wiedzą o co chodzi, ale jednak nie będziemy o tym rozmawiać, bo tak jest wygodniej i bardziej komfortowo. Coś całkiem naturalnego, czym jest menstruacja, zostało wepchnięte do szuflady, od której ktoś zabrał kluczyk. A wszyscy powinni zniżać ton do szeptu, kiedy mówią o m i e s i ą c z c e. A już w ogóle będzie lepiej i bezpieczniej, jak zamienisz to słowo lub „okres” na „niedyspozycję”.
Niedawno na jakimś portalu trafiłam na artykuł, który punktował rzeczy, o których nie mówi się facetom. W tej zlepce mądrości i życiowych porad, złapałam jedną, chyba najważniejszą i całkowicie dla mnie nową. Wyczytałam, że żeby mężczyzna traktował kobietę poważnie, to, pod żadnym pozorem, nie powinna ona wspominać o okresie. Nie i basta. Ani o tym, ani o podpaskach i tamponach, ani o pmsie, ani o bólach brzucha, głowy czy pleców. Bo kobieta, żeby być seksowną kochanką, musi być takim tytanem życia. Zawsze pozytywna, zawsze w szpilkach, ołówkowej, z dużym dekoltem i starannym makijażem. I, co najważniejsze, bez krwi na majtkach czy tamponów, które facet mógłby przypadkowo zauważyć.
Jedyne co mam w tej kwestii do powiedzenia, to: pieprzę to. Tak, krwawię. Co miesiąc, jeżeli dobrze pójdzie, Menstruuję, bo jestem kobietą. Źle się wtedy czuję, mam obsesję na punkcie jak najczęstszych pryszniców i zmieniania środków higienicznych. Czasem przeciekam i brudzę prześcieradło. Być może wykreśla mnie to z listy kobiet pożądanych i seksownych, bo to niezbyt estetyczne. Ale naturalne i prawdziwe i nie udawajmy, że jest inaczej, albo, że temat w ogóle nie istnieje. Bo to nie tylko życie w kłamstwie, ale przecież wielokrotnie powtarzałam, że zmowa milczenia może skrzywdzić (pisałam o tym m.in. w tekście o „Sztuce kochania” >TUTAJ<)! Nie będę opisywać sytuacji, w których małe dziewczynki dziwią się, widząc krew na majtkach, bo nikt im wcześniej nie powiedział. Nie trzeba od razu wymyślać radyklanych przykładów. Temat miesiączki powinien być obecny przecież także w partnerstwie i relacjach, bo, nie ukrywajmy; okres, lub jego brak, w związku to sprawa obojga.
Marzy mi się, żeby kobiety przestały podążać za tym, jakie powinny być i o czym nie powinny mówić. Żeby były szczere, przede wszystkim ze sobą. I żebyśmy my wszyscy, przestali milczeć lub szeptać, a zaczęli mówić i rozmawiać. Głośno.
Sisi
9 maja, 2017 at 3:55 pmŚwietny tekst. Ostatnio była też afera na intragramie pod zdjęciem kobiety w majtkach z widoczną podpaską. Reakcje niektorych mężczyzn i kobiet mnie zszokowały. Pojawiły się wyziwska. Uważam że podjęłaś się tematu na czasie. Gratuluje. P.s na szczęście są mężczyźni którzy mają to spraw okresu cudowne podejście. ❤
M
9 maja, 2017 at 5:37 pmA ja uważam ze to troszke przegadanie i wyolbrzymienie problemu. Mam wrażenie po tym tekście, ze okres to temat ultra tabu i w ogole sie o tym nie mówi, myśle ze to nie prawda. Serio jak mam okres to mowię to głośno przy rodzicach,chłopaku, koleżankach, nauczycieli od wuefu. Nie widzę w tym nic złego. Chyba to zależy od człowieka. Z drugiej strony nie wiem po co rozmawiać „głośno o okresie” – po prostu leci ci krew i źle się czujesz. Fakt, nie powinno być to tematem tabu, ale o rożnych innych fizjologicznych sprawach takich jak mocz tez raczej sie głośno nie rozmawia bo to po prostu nieciekawe. Co do zdjęcia Rapi, zgadzam sie i tez dziwie się, ze je usunęli, a do modelek z cyckami na wierzchu nie maja jakos problemu.. z drugiej strony widziałam ostatnio na instagramie zdjęcie perfidnego zużytego tampona z podpisem właśnie cos w stylu ze okres ma przestać być tematem tabu. To tak trochę jakby wstawić zdjęcie zużytego papieru toaletowego. Chodzi mi po prostu żeby nie popadać ze skrajności w skrajność. Pod żadnym pozorem nie hejtuje Ciebie Basiu tylko sie striggerowalam żeby sie wypowiedzieć na ten temat. Buziaki.
barbgrabowska
18 maja, 2017 at 7:06 amNaprawdę Cię rozumiem, Marysiu. Dlatego właśnie na instagramie napisałam, że nie chodzi tu o wielkie demonstrowanie, a jedynie przełamanie tabu – tam, gdzie jeszcze ono istnieje. Bo nie wszyscy potrafią być tak szczerzy, jak Ty.
To nie problem większy od problemu migracji, głodu na świecie czy terroryzmu, ale to nie znaczy, że nie jest problemem w ogóle.
kolorowa paula
10 maja, 2017 at 5:38 pmPrzez przypadek zobaczyłam twoje Zdiecie na instagramie I teraz wpadłam na bloga I jestem pewna będe tu wracać. Zgadzam sie z Tobą w 100%, świetny Tekst, świetna ty
barbgrabowska
10 maja, 2017 at 7:07 pmdziękuję, za takie słowa! zapraszam do zapisania się na newsletter, żeby być na bieżąco!:)
alaa
11 maja, 2017 at 2:49 pmtotalnie dobry i mądry wpis, nawiązuje do sytuacji gdzie koleżanka z klasy (w liceum) chciała wyjść do łazienki ponieważ oczywiście miała okres, nauczycielka nie pozwoliła jej wyjść, więc ta powiedziała że musi bo ma okres i źle się czuje. Nauczycielka była oburzona ze dziewczyna o tym wspomniała, ze nie wolno wspominac o tym przy chlopakach…
dziękuje za wpis ?
barbgrabowska
12 maja, 2017 at 9:11 amto ja dziękuję, że jesteś ze mną!:)
FerdiF.
17 maja, 2017 at 11:47 amNie rozumiem jednego. Skoro czułaś się na tyle fatalnie, że nie byłaś w stanie pracować, to czemu zwyczajnie nie poszłaś do domu, tylko zostałaś i oczekiwałaś empatii? Dokonałaś wyboru i to jego konsekwencje na Ciebie spadły, a nie nieludzkiego traktowania przez nauczyciela.
A poza tym – super tekst. Jak zawsze w punkt.
barbgrabowska
18 maja, 2017 at 12:33 amOczywiście, zgadzam się, przecież zaznaczyłam, że nauczyciela w ogóle za to nie winię. To było normalne zachowanie pedagoga.
Ale uważam, że są sytuacje, w których nawet nauczyciel prowadzący, może, nie musi, ale może, sam z siebie, taką empatię wykazać. To moja wina, że jestem jaka jestem i mało kiedy się poddaję, bo mogłam rzucić wszystko w cholerę i wyjść ze szkoły, ale osobiście jestem uparciuchem potrzebowałabym stanu co najmniej agonalnego, żeby się zwolnić. I w takim przypadku, pedagog, jako ktoś rozsądniejszy, dojrzalszy i trzeźwo myślący, sam mógłby zasugerować pójście do domu albo przerwę na zorganizowanie środków przeciwbólowych. To absolutnie nie jest jego obowiązek, każdy powinien dbać o siebie sam, jesteśmy przecież dorosłymi ludźmi, ale w bólu nie jest się racjonalnym czy trzeźwo myślącym i dlatego brak takich gestów, wydaje się wtedy(!) nieludzkie. Choć wcale nie musi takie być.
FerdiF.
18 maja, 2017 at 7:38 amGonciarzowskie „tak, ale…” w użyciu, jak widzę 🙂
Nie będę wchodził w polemikę, zgadzam się z Tobą, że nauczyciel i pedagog powinien posiadać więcej empatii i wyciągnąć pomocną dłoń. Dobrze, że chociaż przydało się to doświadczenie na maturze.
Pozdrawiam!
Motyw Kobiety
10 września, 2018 at 10:36 amA ja z kolei uważam, że całe to ostatnio obecne w mediach nagłaśnianie tematu okresu jest sztuczne i nikomu w tym kraju niepotrzebne; nie bierzmy przykładu z Indii, gdzie okres naprawdę jest tabu i mężczyźni >już-wtajemniczeni< dziwią się, że kobieta krwawi co miesiąc, a nie umiera. Kobiety podczas menstruacji nie mają też wstępu do świątyni i nie mogą dotykać określonego rodzaju pożywienia.
Porównywanie krwawienia odniesionego na wskutek strzelaniny też nie jest zbyt fortunne; jedno to przemoc, drugie – biologia; niemniej zgadzam się, że to, co wynika z biologii powinno być zdecydowanie bardziej akceptowalne niż coś tak nienaturalnego jak wojna i przemoc, ale to nadal trochę inny rodzaj.
Jest jednak pewna pułapka, w którą wpadły kobiety, robiące co jakiś czas "halo" z tego czy tamtego powodu; Któż jak nie one od lat krzyczy NIE MÓW MI, ŻE MOJE ZACHOWANIE TO WYNIK PMS-U! …. w jednej czy drugiej grupie dyskusyjnej przytaczając w oburzeniu wypowiedź jakiegoś męskiego….członka, który miał czelność rzucić: "Co ty dziś taka wkurzona? Okres masz?" — a tu piszesz, że jednak to całe rozchwianie to MOŻE być wynik aktualnej fazy cyklu menstruacyjnego i żeby to ZROZUMIEĆ i z empatią podchodzić do kobiety. No to w końcu jak jest: Społeczeństwo ma ignorować tę przypadłość w imię absolutnie równego (co nie znaczy zawsze; sprawiedliwego) traktowania, czy jednak wykazywać się empatią?
barbgrabowska
24 listopada, 2018 at 6:59 pmignorancja prowadzi zawsze do znieczulicy, nigdzie nie napisałam, żeby udawać, że kobiety nie miesiączkują. moim zdaniem – wykazywać się empatią, trudno jest ignorować fakt, że co miesiąc spora część miesiączkujących osób zwija się z bólu. zrozumienie powinno być w ogólnym dyskursie – także w szkołach czy pracy, w których teraz w ogóle tego nie ma. o ile się nie mylę – w Szwecji kobiety mają prawo zasięgnąć jeden dzień płatnego urlopu w miesiącu, żeby nie musiały połykać przeciwbólowych i komfortowo zostały w takich sytuacjach w domu. ba! leki przeciwbólowe to nic – w mojej rodzinie akurat zdarzały się przypadki, nie tak znowu rzadko, że kobiety musiały dostawać zastrzyki z bardzo silnymi środkami przeciwbólowymi. to, chcąc nie chcą, trzeba zrozumieć, objąć to empatią i pomóc tym, którzy cierpią, bo taka jest ich biologia
co do PMSu – tworzę na ten temat oddzielny wpis, ale w skrócie – to absolutnie nie powinno być ironizowane. a takie stwierdzenie właśnie pada w formie żartu. PMS to nie tylko „humorki i histerie, w dodatku najczęściej mające swoje wyładowanie na biednym mężczyźnie”, ale też poważne stany depresyjne, uciążliwe wahania nastroju, poczucie przygnębienia, przypływy stresu i rozdrażnienia. i nie zawsze można sprawę załagodzić na przykład tabletkami antykoncepcyjnymi, bo najzwyczajniej w świecie nie wszystkie kobiety mogą je przyjmować.
dlatego tak – empatia i zrozumienie, łącznie z dialogiem są, moim zdaniem oczywiście, rozwiązaniem na wiele problemów. a to, że nasza,polska sytuacja nie jest taka jak w Indiach nie znaczy, że wszystko jest tutaj okej i żadne zmiany – w tym w myśleniu – nie są konieczne