„sztuka kochania” czyli porozmawiajmy o seksie. głośno.
Przyznam bez bicia, że historii Michaliny Wisłockiej, polskiej iskierki rewolucji seksualnej, (która tak naprawdę dalej powoli się toczy), nie znałam. W dodatku na temat filmu słyszałam same mierne opinie. Ale razem z koleżanką pod pachą, wybrałam się do kina i wyszłam zachwycona.
Seks to bardzo złożone tabu
Do lat 70. o seksie nie mówiło się w ogóle. Moja babcia powiedziała mi, że zamiast powszechnej terminologii i odpowiednich słów, były jedynie czerwone rumieńce i wstydliwe spuszczanie oczu. Sztuka kochania ukazała się w Polsce po raz pierwszy w roku 1976. To nie była polska kamasutra. Ten bestseller, sprzedany w siedmiu milionach egzemplarzy, to przewodnik po uczuciu – także, ale nie tylko, tym cielesnym. „Seks” to tylko cztery literki, ale to słowo ma pełno emocjonalnych i fizycznych warstw i granic. To od nas zależy, czy będziemy chcieli poznać wszystkie warstwy czy przekraczać granice. Ale bez świadomości ich istnienia, nie będziemy nawet mieli prawa wyboru.
Od czasu wydania książki Wisłockiej, nie wszystko się zmieniło. Po seansie stałam z Michaliną na przystanku, czekając na tramwaj do Oliwy. Było zimno, „szóstka” lekko się spóźniała, a my rozmawiałyśmy o zmianach, które jednak nie były chyba aż tak rewolucyjne, jak mogłoby się wydawać. Polskę dalej czeka długa, momentami usłana cierniami, droga do mówienia o uczuciach wprost. Temat stosunków powoli, jeszcze półszeptem, zaczyna wybrzmiewać – często na alkoholowych posiadówach, w rozmowach z przyjaciółmi, być może w męskich szatniach, dużo rzadziej, o ile w ogóle, w damskich. Wątek masturbacji, nazwanej w Sztuce kochania „miłością z samym sobą” (jeszcze?) nie wypływa. Obie doszłyśmy do wniosku, że to trochę śmieszne, bo jest dużo bliższe nas samych niż intymna relacja z drugą osobą. A, paradoksalnie, to o tych intymnych relacjach wyłącznie się mówi.
Zmowa milczenia może skrzywdzić
To nie tak, że mówiąc o aborcji czy nawet ją liberalizując, przyczynimy się do wzrostu ilości takich zabiegów. Mówiąc i liberalizując, zmniejszymy lub zlikwidujemy podziemie aborcyjne. To nie tak, że popularyzując środki antykoncepcyjne, namówimy nastolatki do szybszego rozpoczynania współżycia. Popularyzując je, możemy zminimalizować liczbę niechcianych ciąż. A wprowadzając, ulepszając i unowocześniając edukację seksualną sprawimy, że nastolatki przestaną czerpać wiedzę z pornoli. Co jest nie tylko głupie, ale także momentami niebezpieczne.
O edukację seksualną w szkołach już od paru lat trwają zacięte boje. Bo wciąż są rodzice, którzy na lekcje WDŻ’u nie wyrażają zgody. Kojarzą to ze sprośnością i czymś, w co szkoła nie powinna się wtrącać. Szkoda tylko, że na te intymne tematy, rodzice (w większości) nie znajdą ani czasu ani odwagi. Inna sprawa, że szkolna edukacja seksualna dalej pozostawia wiele do życzenia. Zdarzają sie przypadki, kiedy zajęcia wykładane są przez księdza lub katechetkę i z rozbudzaniem świadomości nie mają nic wspólnego. Pozostaje wiele kroków, które Polska musi jeszcze wykonać. Mój znajomy, Filip Górski, członek Rady Dzieci i Młodzieży Rzeczypospolitej, starał się o wdrożenie w podstawę programową, ducha tolerancji i „inności”, uwzględniając tam LGBT. To byłoby dużym postępem, ale do takiej „rewolucji”, jak do tanga – trzeba dwojga. Na razie jednak stoimy na etapie niedopowiedzenia, wstydu i dezinformacji.
Parę miesięcy temu, w „reporterskim” wydaniu Newsweeka, czytałam o Dziewicach idących do nieba. Okazuje się, że wpajana dzieciom natrętna świętobliwość i czyste jak łza zasady wcale nie uratują od grzesznych zbliżeń. Zachęcą za to do szukania alternatywnych, zaspokajających zamienników seksualnych, eksperymentowania z seksem oralnym i analnym, bez zabezpieczenia i pomyślenia o możliwych infekcjach. Za to z błoną dziewiczą na właściwym miejscu. O tym i o całym problemie ciężkiego „jarzma” dziewictwa będę jeszcze pisać, bo boli mnie ta nieświadomość i krzywda z niej wynikająca. Także spokojnie, spuśćmy powietrze, posty z tego cyklu będą powoli i łagodnie dawkowane. I to będzie ich sporo.
Mów GŁOŚNO, jeśli mówisz o miłości
I nie, nie chodzi o chwalenie się „zaliczeniami”. Pobijanie seksualnych rekordów nie jest żadną miłością. To sport, przyjemna rywalizacja i ostre współzawodnictwo z kolegami w szatni. Ja piszę o prawdziwym uczuciu, w które zaangażowane jest dwoje osób. Nikt nie nauczy się samemu (z kimś) kochać. Wisłocka w filmie wyraźnie zaznacza, że wcale nie chce „popularyzować”. Ona chce „uświadamiać”. Twój partner nie będzie wiedział czego chcesz i co Ci się podoba, jeżeli mu tego nie powiesz ani nie pokażesz. Twój rodzic, przyjaciel czy ktokolwiek inny, nie będzie wiedział, jakie masz wątpliwości, jeśli się do nich nie przyznasz. I sam też się nie polubisz, jeżeli będziesz się źle traktować albo nie mieć dla siebie czasu.
Starajmy się kochać. Mocniej i więcej. Ale także bardziej rozsądnie, dojrzale i świadomie.
Natalie Forever
15 lutego, 2017 at 2:25 pmBardzo ważna jest szczera rozmowa z partnerem i fakt, że nie wolno robić niczego wbrew sobie.
Zapraszam http://natalie-forever.blogspot.com/
Kiva
15 lutego, 2017 at 3:47 pmIdee słuszne, ale (jeszcze) mnie nie znasz, więc nie wiesz, że kiedy widzę słuszną ideę, pytam: co dalej? Pisać zamierzasz, okej, pochwalam, o wielu rzeczach pisać zamierzasz (to nie zarzut!), czekam na konkrety; tu mam dwa, że trzeba i że warto rozmawiać. Nic ino się zgodzić.
Ale, tak z ciekawości spytam: czy sądzisz, że poza pisaniem możesz coś w temacie zdziałać?
barbgrabowska
17 lutego, 2017 at 7:58 amNajpierw nauczmy się chodzić, a potem będziemy biegać ?
Zacznę, a może już zaczęłam, dokręcać śrubę świadomości. W czasie kontynuacji cyklu, który zamierzam tutaj unieszczać, mam nadzieję, że uda mi się zrobić jakiś projekt, który kiełkuje mi w głowie:) Na samych słowach na pewno nie warto przystanąć ?
Platinum Redhead
16 lutego, 2017 at 3:49 pmBardzo podoba mi się to, co napisałaś. Masz w 100% rację-Polska, to kraj zacofany, pełen tematów tabu. Dobrze jest poruszać takie tematy, ale w taki zdrowy sposób-tak, jak Ty to zrobiłaś w tym poście.
Książki dobre jak czekolada
17 lutego, 2017 at 8:27 pmOdniosę się do poruszonego tematu lekcji wdż. W gimnazjum lekcje te prowadził dyrektor i na każdej lekcji był poruszany tylko jeden temat- hormony. Trzy lata, lekcja w tygodniu, zawsze to samo. W szkole średniej uczyła mnie wdż moja wychowawczyni, która JEDNOCZEŚNIE UCZYŁA NAS RELIGII. Było to dla nas kompletnym nieporozumieniem, nie mogliśmy jej słuchać. Dlatego kiedy tylko pojawiła się szansa wypisania, zrobiliśmy to jako osoby pełnoletnie. Poziom nauczania seksualnego jest bardzo niski, albo w ogóle nie istnieje. Dlatego nie rozmawiamy o seksie i boimy się mówić.
barbgrabowska
19 lutego, 2017 at 8:35 pmZespolenie świeckości z duchownością, które wkracza czasami na takie pola jakimi są lekcje edukacji seksualnej (czy „wiedzy o życu w rodzinie”) jest absurdalne. Przekazywanie półprawdy, byle zgodnie z jakąś ideologią nigdy nie jest i nigdy nie będzie w pełni uświadamiające.
Sinti
18 lutego, 2017 at 12:06 amSuper napisane, przyjemnie się czyta 🙂
Zapraszam do mnie
http://zycie-z-kanapowcem.blogspot.com/
pannaWsieci
19 lutego, 2017 at 8:21 pmSama nie wiem jak do tego podejść, bo u mnie nie ma tematów tabu. A tym bardziej, jeśli mówimy o seksie, chociaż nie rozmawiałam o tym nigdy z rodzicami. WDŻ też był słaby, tym słabszy w polskich szkołach, kiedy biorą się za niego katecheci albo od razu księża, sorry.
Aczkolwiek do nas rzeczywiście wszystko dochodzi z opóźnieniem.
barbgrabowska
19 lutego, 2017 at 8:28 pmMoże skoro nie rozmawiałaś, to jednak jakieś tabu jest? Mimo, że nie miałabyś z tym problemu, przemilczenie pewnych kwestii i brak edukacji jest jakimś symptomem c:
Lensooon
19 lutego, 2017 at 8:34 pmByłam na premierze filmu, zrobił na mnie ogromne wrażenie. Świetna historia, również wcześniej się na nią nie natknęłam.
barbgrabowska
19 lutego, 2017 at 8:37 pmNo to jest nas dwie!
Film trochę połechtał moją feministyczną cząstkę, ale polecam wszystkim, nie tylko fanom Pussy Riots!
Nenxa
19 lutego, 2017 at 9:18 pmPost, który daje dużo do myślenia. Dawno nie przeczytałam wpisu, który sprawił, że siedziałam przez 5 minut po prostu rozmyślając na tak poważny temat. Bo nie ukrywajmy, seks to jest coś, o czym powinno się mówić, a nie spychać na inny tor. W czasach, w których żyjemy, mam wrażenie, że nastolatkowie seks uważają za, tak jak napisałaś, sport. Przykre jest również to, że rodzice nie potrafią rozmawiać z własnym dzieckiem na ten temat. Kto go lepiej uświadomi niż rodzic? Potem mają do tego nie mniej winnego dzieciaka pretensje, kiedy w wieku 16 lat zostaje rodzicem, a wina tak na prawdę leży po obu stronach.
Kasia
20 lutego, 2017 at 6:31 pmSzczerze powiedziawszy ja do moich rodziców nie mam żalu że nie zostałam uświadomiona do końca, że tak powiem. Mam mnóstwo pytań itp, ale no przyznam się, że wolałabym z mamą nie rozmawiać o moim pożyciu seksualnym z moim chłopakiem i ona sama chyba wolałaby, żeby to zostało tylko moją sprawą. Obydwie wychodzimy z założenia, że jak mam pytania, to idę i pytam, bo mama jest pielęgniarką i dla niej tematy tabu na temat seksu nie istnieją. Wali prosto z mostu, opisuje pomimo tego że jest katoliczką i zdaje sobie sprawę, że jak wierząca by nie była, to musi do siebie dopuścić myśl, że jej dzieci już może nie do końca takie są i lepiej je uświadomić. Ale do czego zmierzam. Otóż moje doświadczenie z lekcji WDŻu w szkole jest istną porażką. Całą podstawówkę i gimnazjum wałkowaliśmy temat relacji w rodzinie i przyjaźni. Dopiero w liceum pojawiła się pani, która walnęła prosto z mostu o co chodzi i wgl, ale wtedy to już każdy raczej o tym wiedział a my po prostu ceniliśmy ją za to, że nie krępuje się i mówi o tym tak samo, jak moja pani od polskiego o lekturze „Pana Tadeusza”. Tylko niestety z tą panią mieliśmy raptem 3-4 lekcje na przestrzeni 3 lat a jestem pewna, że gdybyśmy mieli więcej okazji, to pokazałaby nam więcej ciekawych filmów, ciekawych artykułów i opowiedziałaby wiele na temat seksu nie z perspektywy internetu czy filmów porno, ale prawdziwego życia. Moim zdaniem system edukacji tutaj zawala. Dlaczego w liceum nie może być rozmów z ginekologami, seksuologami? Przyszliby parę razy, wytłumaczyli biednym dziewczynom jak wszystko im funkcjonuje, facetom tak samo i oszczędziliby przy tym wstydu niedoświadczonym niektórym nauczycielem pożal się Boże WDŻu. To sa lekarze, oni nie wstydzą się wypowiedzieć na głos słów penis, łechtaczka, srom itp. Dla nich to to samo co sinus, cosinus i pochodna dla nauczyciela matematyki. Moim zdaniem rozwiązanie problemu mamy podetknięte pod nos, tylko nadal mamy do czyniena z ludźmi którzy niby nie chcą o tym gadać, ale jak trzeba mówić o tabletkach dzień „po” itd to pierwsi do gadania. Moim zdaniem wiele ludzi nie wie jak one działają, ale jak to się mówi: głupimi ludźmi łatwiej manipulować.
coconails
21 lutego, 2017 at 11:30 amsuper blog będę tu częstym gościem
zapraszam do mnie http://coconailsbeauty.blogspot.com
Dominika
21 lutego, 2017 at 11:38 amBardzo ciekawy post, wspaniale opisane.
Poważne tematy to tez ważna sprawa na blogu.
Martyna
21 lutego, 2017 at 4:24 pmDla mnie seks, antykoncepcja nie powinno być tematem tabu. Powinno się o tym mówić głośno i uświadamiać społeczeństwo, a zwłaszcza młodzież. Przez takich rodziców i „nauczycieli” (ksiądz itd) – młodzież niczego się nie nauczy. Przykre jest to, że nawet na takich lekcjach prawie w ogóle nie rozmawiają wprost z uczniami na temat zabezpieczenia itd. Przeraża mnie coraz większa nieświadomość młodzieży w tych sprawach…
Natasza Głogowska
22 lutego, 2017 at 8:23 pmTemat seksu u nas w kraju jest tylko takim tematem tabu, a tak być nie powinno. Jest to coś normalnego, coś co w naszym życiu towarzyszy przez cały czas. Film, który jest teraz w kinach dobrze chyba pokazuje ten temat. Ten temat współżycia. Tak mi się wydaję, bo oglądałam i jest naprawdę dobry. Lubię takie filmy. Oby więcej takich produkcji było na rynku.