kryzys przechodzi(ł_a prawie) każdy i każda | ILWrocław 2021

Pandemia sprawiła, że zdziczałam. Serio! Przez zdalne zajęcia i ograniczenie kontaktów towarzyskich do minimum (a czasem nawet i do zera) całkowicie zapomniałam, jak to jest rozmawiać z ludźmi, utrzymywać uwagę, pić piwo na parkiecie i tańczyć w tłumie. Najwzywczajniej zapomniałam jak to jest żyć.

Pisałam to już nie jeden raz – moim zdaniem, blogosfera to cudowni ludzie*. Tak, to generalizacja i oczywiście wiem, że nawet tu znajdą się typy i typiary spod ciemnej gwiazdy (i wcale nie ma ich tak mało), ale ta „moja” blogosfera, dla której co roku jeździłam do Poznania, Gdyni czy Gdańska, naprawdę jest wspaniała. To ci ludzie na samym początku, przy pierwszym naszym spotkaniu, rozkochali mnie w sobie tak bardzo, że sama chciałam stać się częścią ich świata. I dlatego powstało właśnie niepiszepoakoholu.

Tak jak napisałam, razem ze znajomymi ze świata internetu, widujemy się zwykle raz, dwa razy w roku na konferencjach. Te nasze konferencje, które w ogóle brzmią w nazwach bardzo poważnie i profesjonalnie, to nie tylko panele i prelekcje, które mogą pomóc nam być lepszymi twórcami i twórczyniami, ale przede wszystkim spotkania. Spotkania dalszych i bliskich znajomych, starych przyjaciół i poznawanie nowych osób.

I pomimo tego, że za każdy razem tak bardzo wyczekiwałam kolejnych spotkań i wyjazdów, które były dla mnie cennym paliwem, to w tym roku szczerze nie wiedziałam czy jechać. Po roku nieobecności zarówno na blogu jak i w mediach społecznościowych, nie wiedziałam, czy ja jeszcze tam pasuję. Czy ktoś w ogóle o mnie pamięta i czy ktoś pomacha na mój widok, powie, że się stęsknił i zapyta czy idziemy na kawę. We mnie, totalnej ekstrawertyczce, narodził się jakiś lęk społeczny i jakaś część mnie w ogóle nie chciała do Wrocławia jechać. Ale pojechałam. I było cudownie.

To, co trochę dało mi poczucie solidarności to to, że prawie każda i każdy, z kim rozmawiałam, przechodzi lub przechodził_a kryzys. Ten sam, który ja odczuwam. Dużo znajomych nie było, bo zawiesili lub zakończyli swoje działalności internetowe. I choć rozmawiało nam się jak dawniej, to wszędzie było czuć smród ogromnego wypalenia i zmęczenia, jakie zrzucił na nas ten gówniany covid.

Pierwszego dnia, Radomska otwierając konferencję „kazała” wszystkim sokać każdą chwilę, jak najlepszą landrynkę. Wieczorem, przed Galą Twórców, mówiła ze sceny, że nie rozumie naszych min. Że nie widzi entuzjazmu i emocji, takich jakie zawsze tym spotkaniom towarzyszyły. I miała rację – mimo, że wszyscy mocno się za sobą stęskniliśmy, to nie było tak głośno i hucznie jak zawsze. Emocje były trzymane na wodzy, delikatnie popuszczane jak latawiec. Wszyscy byli opanowani i momentami bardzo poważni. Jakbyśmy zupełnie zapomnieli się uśmiechać i cieszyć chwilą, w której wreszcie żyjemy.

W kuluarach człowiek dowiadywał się problemach swoich przyjaciół, które nie dotyczyły jedynie strachu o zdrowie bliskich czy kolejnej, nadchodzącej fali zakażeń, która ponownie zamknie nas w domach. Te problemy to życiowe kryzysy – w życiu rodzinnym, prywatnym, zawodowym i twórczym. To brak motywacji, wypalenie, zmęczenie, brak perspektyw i siły na „osiędbanie”. A co dopiero siły na dbanie o swoich odbiorców i odbiorczynie.

Dlatego zrozumcie nas proszę – naprawdę trudno nam tworzyć. Trudno nam podtrzymywać na duchu, kiedy sami czujemy, że spadamy w dół. Kilka razy, w ciągu ostatniego roku, znajdywałam u siebie siłę na powrót do pisania, aktywizmu i robienia tych wszystkich rzeczy, jakie Barb kiedyś codziennie robiła. Ale kiedy po takiej przerwie widzisz, że z jednej strony osoby, które cały czas robiły swoje, bo miały na to siłę, są tysiąc kilometrów od Ciebie, Ty zostałaś w tyle a algorytmy kopią Cię w dupę – nie jest łatwo.

Nie bądźmy dla siebie sukinsynami – w komentarzach czy prywatnych wiadomościach. To był ciężki okres dla nas wszystkich i kolejne miesiące też nie będą należały do najłatwiejszych. Droga czytelniczko i drogi czytelniku – zaszczep się. Odezwij się do swoich znajomych; może nie wszystko u nich gra, a cisza na social mediach to wcale nie „przerwa” czy „urlop”, ale izolacja. No i wspieraj swoich ulubionych twórców i twórczynie – być może warto na nich czekać.

No i na sam koniec – chwała organizatorom za to, że się udało. Za to, że mogliśmy się spotkać, wyściskać i porozmawiać o kryzysach. To w obecnych warunkach naprawdę nielada wyzwanie. Dzięki za to, jesteście wspaniali!

przeczytaj też:

*Jeżeli interesuje kogoś to, jak taka blogosfera wygląda, to przypomnę moje wpisy:
1) o byciu blogerką w czasach, kiedy już nikt nie czyta blogów: >>KLIK<<
2) o wspieraniu fajnych twórców: >>KLIK<<
3) o robieniu dobrze internetem >>KLIK<<
4) podsumowanie roku blogowania: >>KLIK<<
5) o tym, że czasem trzeba przekroczyć granicę >>KLIK<<
6) o blogerskie rachunku sumienia >>KLIK<<

No i najważniejszy dla mnie wpis:
7) o tym, że blogerzy (i blogerki) zmieniają świat na lepsze: >>KLIK<<

Share This:

Leave a Reply