moja polityka współpracowa | czy i za co biorę pieniądze?

Pieniądze to coś, co interesuje większość osób. Większość osób pytających mnie o bloga pyta czy „da się na tym wyżyć” czy mam z tego pieniądze – bo właśnie w takim celu chcą te osoby bloga założyć. Czy z blogowania można się utrzymać i czy na blogowaniu można zarabiać? Pewnie, że tak! Czy blog (/instagram) są dla mnie źródłem zarobków? Wolne żarty.

Zacznę może od samego początku. Bloga, całkiem serio, traktuję jak moją misję i założyłam go w celu publikowania tekstów, które chcę publikować, które uważam za ważne, przydatne i mające jakąś wartość. Nigdy nie było inaczej. Kompletnie nie znam się na komercyjnej stronie blogosfery i nigdy do niej nie należałam. Propozycji współprac nie ma dla mnie dużo – mało kto chce się reklamować obok postów o molestowaniu seksualnym, gwałtach czy promowania głosowania w wyborach. To po prostu jest not cool i ja się z tym całkowicie pogodziłam. Takie niszowe tematyki jak feminizm, aktywizm, ekologia czy profilaktyka raczej nie należą do tych najbardziej klikalnych. I chociaż nigdy nie kupiłam żadnych followersów a wokół siebie mam naprawdę zaangażowaną społeczność, która mi ufa, to wcale nie przekłada się na propozycje komercyjne.

Skoro już krótko opisałam swoją niedolę, przejdę do tego jak ja podchodzę do współprac. Mówiłam to z milion razy, mam to w swojej zakładce dotyczącej współprac („zrób ze mną coś fajnego”), ale napiszę i kolejny, bo nadal muszę o tym wspominać: jestem bardzo wybredna. Serio! Propozycji współprac wcale nie ma na pęczki, ale ja i z tego co napływa wybieram tylko takie, które czuję i takie, które dla moich odbiorców niosłyby jakąś wartość czy dla mnie byłoby wyzwaniem. Inaczej czułabym się ze sobą kiepsko, a ja mam tak, że potrzebuję wierzyć w to, co robię, żeby robić to dobrze i w ogóle chcieć działać.

Do tej pory, chociaż wybierałam tylko te propozycje, które do mojej działalności i do mnie pasowały, były to głównie luźne propozycje barterowe. Luźne, bo zazwyczaj do niczego się nie zobowiązywałam (ani nie zobowiązywałam do czegoś drugiej strony). Nie miałam terminów ani obietnic (poza kilkoma wyjątkami). Nie zapewniałam, że post z produktem X trafi do mnie na stories czy na feed na instagramie i zastrzegałam, że nie polecę czegoś, czego najpierw nie wytestuję i z czego nie będę zadowolona. I to były dobre, szczere układy, bardzo zależne od mojej opinii i decyzji w sprawie ewentualnej publikacji.

Ostatnio dotarło do mnie, że byłam blogową Matką Teresą z Kalkuty. Bloguję już trzy lata i w końcu dotarło do mnie, że naprawdę nie ma co się wstydzić nazywania tego „pracą”. To, ile zajmuje mi research, tworzenie dobrych, wartościowych tekstów i kontentu to długie godziny spędzone po to, żeby moi odbiorcy mieli (za darmo) dostęp do fajnych treści. Chcę być potrzebna i chcę powoli zmieniać świat, ale wolontariatem nie opłacę rachunków. A dopóki nie opłacę ich z tego, będę musiała mieć pracę lub dwie prace, żeby się utrzymać, a potem, pewnie po nocy, pisać bloga i robić „swoje” rzeczy. Moja działalność w internecie mocno na tym cierpi, bo przez brak finansowych zysków nie mogę zaangażować się w to mocniej.

Niedługo kończę jedne studia i musicie wiedzieć, że to czas różnych przeliczeń, planów, obmyślania strategii i robienia rozrachunku tego, co się udało i co chciałabym zacząć po tym, jak będę miała już więcej czasu. Chciałabym robić to, co robię dobrze i poświęcać na to więcej czasu, a więc także dlatego, będą obowiązywały tu nowe zasady. To, że nie polecę Wam niczego, czego nie poleciłabym przyjaciółce rzecz jasna się nie zmienia, nie zmieni się także moja wybredność co do współprac. Ale kończę z barterem (przynajmniej w większości przypadków – na przykład jeżeli chodzi o współprace z wydawnictwami), a po studiach, kiedy będę mogła zaoferować więcej i poświęcić na swój internetowy aktywizm więcej energii – planuję zabrać się za zakładanie Patronite, czyli strony, w której będzie można mnie finansowo wspierać. Stawiać kawę, jak lubianej koleżance albo zdecydować się zapłacić za pracę, którą dalej pewnie w większości będę robiła wolontaryjnie. O tak, dla chętnych. A nuż ktoś z Was zdecyduje, że warto mnie wspierać bardziej.

Tymczasem, kończąc już ten krótki post o planach i o tym, jak to jest z tymi współpracami, chciałabym bardzo podziękować wszystkim, którzy wspierali i wspierają mnie do tej pory. Jestem przeogromnie dumna z tego, że ufacie moim poleceniom i tak pozytywnie odbieracie moje współprace. Dzięki, jesteście najlepszą społecznością w internecie!

Zdjęcia są z sesji dla Pana Pablo i wykonała je Iga Kaliszuk. Wstawiam je tu nie dlatego, że są one wynikiem współpracy, ale też dlatego, że uważam, że są po prostu super.

Share This:

Leave a Reply