wiesz, że tego nie lubię | toksyczne relacje – dlaczego w takie wchodzimy a potem chcemy w nich tkwić?

Niedawno skończyłam oglądać ostatni, nowiuśki sezon serialu La Casa De Papel („Dom z papieru”). Ten serial poruszył mnie nie tylko tym, jak bardzo dokładnie Profesor przygotował się do skoku na hiszpańską mennicę, ale też tym, jak dobrze pokazane są ludzkie relacje, które wzajemnie się przenikają i oddziaływują w ciągu (czasem bardzo krótkiego) czasu.

W tej hiszpańskiej produkcji możemy zaobserwować jak różne i skomplikowane bywają ludzkie związki. Na przykład jeden z bandziorów – Rio – młody spec od hakowania, jest na zabój zakochany w Tokio, która chociaż też go kocha, bywa dla niego toksyczna i oboje wiedzą, że ten teoretyczny związek nie skończy się żadnym ślubem. Mamy także zakładniczkę Ariadnę, która wchodzi w relację z porywaczem – Berlinem – i oddaje mu swoje ciało, jak sama twierdzi, pozwalając się gwałcić, żeby przeżyć. Cały gang w czerwonych kombinezonach i maskach z podobizną Salvadora Dalego podczas napadu nieustannie kłóci się i przepycha, ale wszyscy znoszą tę ekstremalną sytuację (i siebie nawzajem), żeby osiągnąć cel – wynieść jak najwięcej pieniędzy i wyjść z tego żywo.

citybreak-wroclaw

Wszystko to, każda relacja czy związek, to nic innego jak układy wzajemnych zależności. Problem w tym, że są to układy często podobne do tych, na których opiera się pasożytnictwo jemioły. Osoba X czerpie korzyści od osoby Y, po to by przeżyć, podczas gdy osoba Y pozwala na to – świadomie, bądź nie, by także wyjść z tego cało. Y znosi upokorzenia, ból i krzywdę, często czuje, jak wysysa się z niej energię życiową, ale jest przekonana, że nic na to nie może poradzić. Czy to właśnie dlatego około 4 milionów kobiet rocznie znosi przemoc domową i często pozostaje w przemocowych związkach? Czy to właśnie z tego samego powodu dajemy się uwikłać w toksyczne relacje, które powoli nas trują i zabijają, nawet, kiedy nie dochodzi do aktów fizycznej agresji? Kiedy przemoc jest przemocą i kiedy możemy uznawać kogoś za osobę toksyczną? I, co najważniejsze, jak z takiej relacji mamy się wyplątać?

moja historia

Na ogól jestem uznawana za twardą, żeby nie powiedzieć dominującą babkę. Panuję nad sytuacją, ba, wydaje mi się, że mam obsesję na punkcie kontroli. Nie daje się stłamsić, walczę o swoje i czasem moje zawsze musi być na wierzchu. Podobno każdy król kiedyś upuścił swoje berło i wygląda na to, że królowym też się zdarza.

wroclaw-citybreak

Było lato, a ja byłam zakochana. Co gorsza, na zabój. Teraz się z tego śmieję, ale wtedy nic mnie nie interesowało; liczył się tylko on, bo wpadłam po uszy, od razu. Patrzyłam na niego przez różowe okulary i wydawał mi się idealny. I chociaż nie dostawałam troski, opieki czy innych rzeczy, których podświadomie wymaga się od partnera/rki, to wciąż uważałam, że to właśnie jest „to”.

„R”, bo tak go nazwiemy, był perfekcjonistą. Ja za to należę do osób, których otacza wieczny chaos, ale wtedy wydawało mi się, że przeciwieństwa się przyciągają. Przed naszymi spotkaniami starałam się wyglądać – oczywiście dla niego, nie dla siebie samej – jak najlepiej. Co, czasem po czternastogodzinnej zmianie w bistro, nie było takie łatwe, ale to przecież nie było takie ważne. Ważne, że się zobaczymy. Nigdy nie zapomnę tego, kiedy spytał mnie o moje plany, a kiedy powiedziałam, że żadnych nie mam, i zamiast usłyszeć propozycję wspólnej kolacji, kina czy spaceru, dostałam „wskazówkę” (w trybie nakazującym), kierującą mnie na manicure. Zupełnie nie wiedziałam o co chodzi, myślałam, że być może woli jakiś inny kolor lakieru. R. wtedy spojrzał na moje paznokcie, na jednym był mały odprysk i rzucił: wiesz, że tego nie lubię. A mi było wstyd.

To śmieszne, prawda? Robić aferę o to, że ktoś zwrócił Ci uwagę ze względu na głupie paznokcie. Ale to początek góry lodowej. Początek okradania kogoś z poczucia jego własnej wartości i decyzyjności.

gdy następnym razem
zwróci ci uwagę
że odrastają ci
włosy na nogach przypomnij
temu chłopakowi że twoje ciało
nie jest jego domem
że on jest gościem
przestrzeż go żeby
nigdy więcej
nie nadużywał

gościnności

Rupi Kaur

dlaczego wchodzimy w toksyczne relacje?

Od małego – od szkolnej edukacji, jesteśmy przyzywczajeni do procesu romantyzowania. Romantyzuje się sytuacje, w których dziewczynie nie podoba się chłopak, a ten, mimo wszystko, włamuje się przez balkon. Romantyzujemy sytuacje, w których (najczęściej) ona go nie chce, a on usilnie, jak tyran, próbuje jej zabrać prawo decydowania. Kiedyś aranżowane małżeństwa były normą, teraz dalej w niektórych kulturach są czymś całkiem powszechnym.

Jestem wdzięczna za to, że nie wyrosłam w takiej społeczności, w której zabiera mi się prawo głosu, choć jako mała dziewczynka także naoglądałam się takich filmów. Te wszystkie „będę o Ciebie/o nas walczył”, wszystkie „nie odpuszczę”, czy „i tak będziesz moja” to nic innego jak wszczepianie toksycznych wzorców, w których kobieta potakuje i grzecznie czeka na swojego rycerza. Mimo, że wcale się jej to nie podoba. O całym procesie romantyzowania krzywdy pisałam z resztą na łamach The Mother Mag’u, link tutaj: >>KLIK<<. Być może przyda się w tym miejscu podlinkować tez do mojego dawnego wpisu o partnerstwie: >>KLIK<<.

wroclaw-citybreak

jak uwolnić się od toksycznej osoby?

Nie jest łatwo uwolnić się z toksycznej przyjaźni czy toksycznego związku. Nie jest łatwo powiedzieć komuś „nie czuję się przy Tobie dobrze” czy „zabierasz mi moją wolność” i zostać zrozumianym. Nie jest łatwo odejść od osoby, którą się kocha, mimo, że nas tak strasznie krzywdzi i ogranicza. I, niestety, nie ma na to gotowej recepty.

Toksyczne osoby często nie są świadome tego, jak oddziaływują na innych, ale zdarza się też, że są wyrafinowanymi manipulatorami. To dlatego tak trudno kończyć nam takie relacje – nierzadko zdarza się, że po zerwaniu chodząca toksyna grozi, że zrobi sobie krzywdę czy nawet popełni samobójstwo. Emocjonalne i psychicznie ciągnie nas w dół, wpędza nas w ogromne poczucie winy które nierzadko każe nam zostać w danej relacji.

Każdy ma swoje własne, w pełni zindywiudalizowane granice. Zakładając, że rozwój przebiegł prawidłowo, każdy/każda z nas powinien/na wiedzieć, gdzie zaczyna się krzywda i kiedy ktoś próbuje podporządkować sobie jego/jej tożsamość. Nawet podświadomość i intuicja mówią nam, czy dobrze się czujemy przy drugiej osobie, ale często brakuje nam obiektywnego spojrzenia z dystansu. Czy osoba, z którą spędzamy czas, której poświęcamy dużo swoich zasobów emocjonalnych, daje nam także coś w zamian? Czy nie jest to relacja jednostronna, czy nie ponosimy większych strat niż zysków? Czy nie jesteśmy ograniczani, czy dostajemy pole i wsparcie w naszym rozwoju?

Zdrowy związek i zdrowa relacja charakteryzują się tym, że chcemy się rozwijać. Że druga osoba pcha nas do przodu (a nie za sobą ciągnie). Że daje nam siłę na zmiany, których sami chcemy, które nie są wymuszone i nie są od nas egzekwowane. Zdrowy związek to taki, w którym chcemy być jak najlepsi – nie tylko dla drugiej osoby, ale także dla siebie samych. Taki, w którym potrzeby obu stron są uwzględniane i równo uważane za ważne.

Wracając do tamtej sytuacji, pod jednym względem moje uczucia się nie zmieniły. Wtedy było mi wstyd, teraz też jest. Z tym, że teraz jest mi z powodu tego, że pozwoliłam się tak zdegradować. Pozwoliłam sobie uwierzyć, że nie ma we mnie żadnej istotniejszej wartości, że jestem niewystarczająca. Bo byłam, parę miesięcy potem okazało się, że w tym samym czasie kilka (lub kilkanaście) innych kobiet prawdopodobnie wysłuchiwało o swoich paznokciach, kilku włoskach na nogach czy braku wystarczającego makijażu. Wstyd mi, że nie zostawiłam wtedy dla siebie ani odrobiny ciepła, zrozumienia i człowieczeństwa. Że byłam dla siebie tak nieludzko wymagająca. Ale, całe szczęście, to wszystko już za mną. I teraz wiem, że nigdy więcej nie pozwolę drugiej osobie tak na siebie wpłynąć i sobą zawładnąć.

wroclaw-citybreak

Wasze historie

Pytałam Was o Wasze historie toksycznych relacji i co z tego potem wynikło. Dostałam ogromny odzew. Bardzo dziękuję wszystkim, którzy postanowili opowiedzieć mi o swoich przeżyciach – to, jakie mam u Was zaufanie, jest naprawdę wstrząsające. Dziękuję Wam! Pozwoliłam sobie wkleić cytaty z niektórych historii (oczywiście anonimowo), po to, żeby pokazać, że wiele osób przeżywa podobne rzeczy.

Kolejna anonimowa historia:

I jeszcze jedna, tym razem dotycząca relacji z rodzicem:

Oraz wyrwane cytaty z innej historii:

Przykładowa sytuacja z życia: idę w dresach na podwórko wyrzucić śmieci, ktoś z ekipy remontowej pracującej na przeciwko zagwizdał na mój widok. Wracam do domu i słyszę, że ubrałam się jak dziwka, jedyna rzecz o której myślę to jak dostać więcej uwagi od mężczyzn, etc. Za karę mój partner nie odzywał by się wtedy do mnie, dopóki nie przyznam, że to moja wina i nie przeproszę za to, że go nie szanuje.

Wydaje mi się, że całe życie babarałam się w toksycznych związkach. Wszystko dlatego, że nigdy nie byłam asertywna i nie czułam, że coś mi się należy. 

I na sam koniec, coś bardzo pięknego. Koniec długiego, wzruszającego listu, który dostałam na maila od jednej z Was. Ta osoba opisała swoje różne związki i przyjaźnie, które były toksyczne. Napisała też, że zdecydowała sie na terapię, która dużo jej pomogła. I oto, co napisała pod koniec:

Zadziwiająco chciałam też dodać jak wiele zależy od nas samych. Partner, z którym obecnie jestem to ten sam człowiek, którego kiedyś wyrzuciłam na ulice. Spotkaliśmy się po prawie roku przypadkiem i po wielu miesiącach zdecydowaliśmy się spróbować być razem. Ten związek teraz jest inny. Ja jestem inna, on jest inny i związek jest inny. Nie płaczę i mówię swoje zdanie, on stał się wyrozumiały, akceptujący i chodzi na tysiące kompromisów. Jesteśmy ze sobą już z rok, albo prawie półtora w tym drugim rzucie i szczerze mówiąc czuję się jakbym była z innym człowiekiem. On też tak o mnie mówi. Tak jakby ludzie, którzy nie potrafili ze sobą rozmawiać nigdy nie istnieli. Bardzo się kochamy teraz. 

wroclaw-citybreak

______________________
PS To był jeden z najtrudniejszych wpisów do napisania. Minęły prawie dwa lata, odkąd go zaczęłam i próbowałam skończyć. Toksyczne relacje są trudnym tematem nie tylko dlatego, że dotykają tak traumatycznych przeżyć, ale też dlatego, że dla jednych toksyczne będzie odbieranie jakiejś małej części tożsamości, a historia drugiej osoby mówi o relacji z osobą uzależnioną czy przemocową. Wchodzimy to na grząski grunt wartościowania, od którego chciałabym się powstrzymać – wszystkie emocje i przeżycia są istotne i nie powinniśmy się licytować, kto miał trudniej czy kto cierpiał bardziej. Temat toksycznych relacji pozostaje nadal niewyczerpany – nie wspomniałam na przykład o tzw. parentyfikacji, kiedy dzieci przejmują role rodziców, nie wspomniałam o relacjach z osobami zaburzonymi lub chorymi (np. na depresję), nie mówiłam o związkach przemocowych czy takich, w których jest miejsce na różne używki. Nie wiem czy jestem gotowa i wystarczająco kompetentna żeby pisać o taich typach toksycznych relacji, ale być może takie wpisy, bardziej sprofilowane, także powstaną.
Dbajcie o siebie i pamiętajcie także o swoim szczęściu.

Share This:

Leave a Reply