#metoo / #jateż | sexual harrasment czyli molestowanie szeroko pojęte | seksizm codzienny
Są conajmniej dwie rzeczy, które na wstępie trzeba wyjaśnić. Chociaż skończyły się czasy, kiedy molestowaniem nazywaliśmy tylko niechciane natarcia na czyjąś fizyczność, gdzieniegdzie dalej funkcjonuje te ignoranckie bagatelizowanie i pomniejszanie skali problemu. Żeby wkroczyć z brudnymi buciorami na czyjąś wolność, nie trzeba ordynarnie klepnąć kobietę w tyłek, złapać za biust czy… mężczyznę za krocze. Bo drugą kwestią, którą winno się szybko sprostować, jest fakt, że ofiarami molestowania są obie płcie, chociaż ta druga jest zwykle niewysłuchiwana.
Skrzywdzić można na wiele sposobów. Czasem jest to dotyk, czasem nataczywość lub słowo. Ale najczęściej krzywdzimy nie widząc i nie słysząc. Ignorując lub celowo odwracając się plecami od narastającego problemu, wyciszając krzyk sumienia. Chociaż żyjemy w 2017 roku, coś tak prymitywnego jak seksizm, wciąż jest obecne w naszym świecie. Takie nacieranie na czyjąś strefę komfortu – w jakikolwiek sposób, zwykło nazywać się sexual harrasmentem – nękaniem czy molestowanie na tle seksualnym, które ma najczęśćiej dużo szersze spektrum, niż moglibyśmy sie spodziwać.
Pomyśl, zanim powiesz
Nigdy nie uczestniczyłam w rozmowach, które odbywają się w męskich szatniach. Choć głęboko wierzę, że zwykle stanowczo odbiegają od tych, które Trump nazywa „żartami”, to mam paru dobrych kolegów, którzy, chcąc nie chcąc, często w takich dyskusjach uczestniczą. I jedyną opcją, która pozwoliłaby im na ucieczkę od tego, byłoby przebieranie się w odległej łazience. To przedmiotowe traktowanie kobiet, ugruntowujące pozycję mężczyzn jako bogów, którym wszystko wolno, przekłada się na psychikę obu płci i wyznacza hierarchię, która jest obrzydliwie obłudna i sztuczna. O tym pisałam też tutaj: >klik<, ale problem werbalnego molestowania jest i zdarza się nie tylko na wiejskich chodnikach, ale także w środowiskach uniwersyteckich.
Zaczepianie dziewczyny gwizdem jest co najmniej niegrzeczne. A rzucanie seksualnych aluzji jest po prostu obrzydliwe. Zeszłej jesieni, pewien wykładowca Uniwersytetu Śląskiego rzucił do ziewającej studentki, że „mój by się tam nie zmieścił”. W te wakacje komisja dyscyplinarna zdecydowała o ukaraniu profesorka naganą, (chociaż prawdopodobnie w krajach Północy, naukowiec po takim incydencie byłby już całkowicie skończony). Wydaje się być oczywistym, że takie teksty w ogóle nie powinny mieć miejsca. A mimo to, na gwizdy i głupie gadki często przymyka się oko, chociaż to właśnie one są trującym zalążkiem, który powinno eliminować się od postaw.
Penis tu, penis tam, penisa zdjęcie każdemu dam
Sexual harrasment to także zmuszanie kogoś do oglądania treści, których zwyczajnie nie chciałby widzieć. Zdarzały się tygodnie, kiedy dostawałam po cztery, sześć snapów z męskimi członkami. Pewnie większość z Was myśli sobie, że mogłabym zwyczajnie zablokować odbieranie snapów od nieznajomych i zapomnieć o sprawie. Po części – tak. Ale to właśnie byłoby zamiatanie problemu pod dywan, bo problemem nie jest to, że ja otrzymuję niechciane zdjęcia, ale to, że ktoś mi takie zdjęcia w ogóle wysyła.
Kolejną kwestią jest tzw. seksualizacja kobiecego ciała (z ang. sexualizing womans’ body); jeżeli to zdjęcia kobiecego biustu lub dolnych partii ciała stanowiłyby większość nagich zdjęć krążących po sieci, spora część społeczeństwa nie zauważałaby ż a d n e g o problemu No bo przecież i wilk syty i owca cała. Mężczyźni mieli by sobie na co popatrzeć; porządek świata pozostawałby niezaburzony, a poziom ogólnego spełnienia prawdopdobnie znacznie by wzrósł. Z jakiegoś jednak powodu, być może średniej wypadkowej empati, wrażliwości, zakompleksienia i zawstydzenia, to mężczyźni wiodą prym w strzelaniu sobie foteczek w strojach Adama. Średni stosunek zapotrzebowania jest z tego powodu odwrotnie proporcjonalny do chęci i ochoty, ale tak naprawdę, biorąc pod uwagę wszystkie możliwe reperkusje, to nie ma żadnego znaczenia.
Bo bez znaczenia na płeć, wysyłanie, odbieranie czy ogólna wymiana nagich zdjęć niesie ze sobą (dość poważne) konsekwencje na różnych płaszczyznach. Po pierwsze: natarczywość prowadzi do nękania, a to jest już karalne. Obojętnie, która płeć najczęściej nęka jaką. Po drugie: to niebezpieczne. I nie mówię tu o ciąganiu kogoś po sądach za to, że wysłał nam niecenzuralne zdjęcie czy za to, że udostępnił nasze gdzieś dalej. W drugiej klasie liceum mieliśmy wykłady na temat hackingu. Prowadzący, opierając swoje dane nie o wymyślone statystyki, ale o sprawdzone, samodzielnie przeprowadzone badania, powiedział, że ponad połowa nastolatków ma w swoim telefonie nagie zdjęcia – te swoje lub cudze (otrzymane, nie pobrane z odmętów internetu). Otrzymanie niechcianych fotek, czy wysyłanie takowych, może, tak jak sięganie do pornografii w bardzo wczesnym wieku, znacząco wpłynąć na psychikę. Fundamentalną przecież zmianą jest ambiwalentny stosunek do aktu seksualnego jak i do uprzedmiotowienia ciała i jego zachwiany obraz, skutkujący w przyszłości wymaganiami, których nikt nie jest i nie będzie w stanie spełnić.
Nagość może być okej, ale tylko jeżeli jest chciana
Studiuję dość artystyczny kierunek. Plan zajęć obejmuje m.in. film, teatr czy nawet odłam sztuki współczesnej – performance. Oglądam goliznę z każdej strony i w każdym wykonaniu; na płótnach, deskach teatru czy fotografiach. I jeszcze ani razu nie poczułam się zgorszona. To nie tak, że nie robi to na mnie wrażenia, nie po to jest przecież sztuka. Patrzę i przeżywam, obserwuję cielesność w różnych wymiarach i kontekstach i bywa nawet, że jestem zachwycona. To, w przeciwieństwie do nagich zdjęć, bardziej szczytne i wzniosłe, bardziej etyczne i mniej nachalne, (chociaż, prawdę mówiąć, zdarza się różnie). Zasada jest prosta i pernamentnie obustronna: nagość trzeba przede wszystkim chcieć dawać czy pokazywać. Tak jak nagość trzeba chcieć otrzymywać lub oglądać. W innym wypadku: to krzywdząca natarczywość, która nie jedynie nas skrępuje, a możliwe, że w dodatku nas częściowo skrzywdzi.
Nie znaczy nie
W tym całym zamęcie z ciągle rosnącą popularnością nudes i stron pokroju chatroulette czy omegle, które przestały być portalami do poznania kogoś z innego zakątku świata, a stały się stronami o podłożu czysto erotycznym, najważniejsze jest jednak bezpieczeństwo. Nikt nie chciałby znaleźć się na stronie z pornograficznymi treściami bez swojej zgody i nikt nie chciałby, żeby jego zdjęcia wpadły w niepożądane ręce (lub na niepożądane karty pamięci). Chyba nie muszę powtarzać tego, co uczy nas nie tylko każdy dorosły, ale też codzienność: nie ma czegoś takiego jak anonimowość w sieci. Mimo to, nie zamierzam tu udawać świętoszka i agitować, żeby wszyscy natychmiastowo przestali takie zdjęcia wysyłać i o takie zdjęcia prosić. Wszystko, nawet nagie zdjęcia mają swoją etykę i wymóg odpowiedniego wyczucia. Żadna z nas nie chciałaby dostawać po dziesiątki próśb dziennie o nagie zdjęcia (czy cokolwiek innego), bez znaczenia, czy byłyby od całkowicie obcej osoby, czy od drugiej połówki. To porównywalne z tysięcznym pytaniem o to, czy na pewno nie chcemy wyjść na kawę cyz obiad. Poziom irytacji jest mniej więcej ten sam, z tym, że pytając lub prosząc o nagie zdjęcia, możesz dodatkowo wprowadzić kogoś w dyskomfort czy w poczucie niewystarczalności.
Wywieranie niesmacznej presji to także ułamek ogromnego tematu, jakim jest sexual harrasment. Nie znaczy nie. Obojętnie, czy mówisz nie, chociaż wcześniej byłaś innego zdania. Możesz powiedzieć nie, kiedy wydaje Ci się, że stoisz pod ścianą. Możesz powiedzieć nie, nawet wtedy, kiedy nie macie już na sobie ubrań, a Ty po prostu się rozmyśliłaś. I to jest w porządku. Tolerancja odmowy jest cholernie istotna. Na tyle, że uważam, że powinni uczyć jej w szkołach.
Nigdy nie byłam potulną owieczką. Nie zamierzam zgadzać się na sytuacje, w których ktoś sprawia, że czuję się niekomfortowo. Przykro mi, ale nie tak zostałam wychowana. Umiem zabrać ze swojego ciała czyjeś ręce, umiem obrócić się na pięcie, kiedy ktoś potraktuje mnie nie fair. Nigdy nie czułam się zobligowana do potakiwania tylko dlatego, ze jestem mniejsza, niższa i nie mam penisa. Wiem, że są faceci, którzy lubią, jak dziewczyny się czasem zmieszają, zarumienią i zawstydzą. Ale pytając mnie o nagie zdjęcia czy o to, czy moja sukienka nie jest przypadkiem zbyt krótka, nie będziesz podrywaczem. Będziesz po prostu snobem alfa, z którym na pewno nigdzie nie wyjdę.
Merenwen Wolf
11 października, 2017 at 1:05 amnaprawdę świetny tekst, dziękuję Ci za to co piszesz, za to jak ważne tematy poruszasz
barbgrabowska
5 stycznia, 2018 at 4:39 pmto ja dziekuje, ze jestes i czytasz:)