Sexify – czy polski serial o seksie może być dobry?
Widziałam zapowiedzi kolejnej, Netflixowej serii o seksie, już jakiś czas temu, ale chyba wyparłam fakt, że będzie to produkcja polska. Temat wrócił jak bumerang, kiedy odezwała się do mnie dziennikarka Newsweeka w sprawie wywiadu, przeprowadzanego właśnie z powodu premiery Sexify. Artykuł jakiś czas temu pojawił się na łamach tego tygodnika, serial też miał już swoją premierę – czas usiąść do recenzji Sexify.
Sex Education a Sexify
Mimo, że oba seriale obracają się wokół jednego tematu – seksu wśród młodych ludzi (nastolatków_tek w SE i studentów_tek w S) i oba wytykają brak potrzebnej edukacji seksualnej na różnych etapach życia, to skupiają się na innych rzeczach i są według mnie totalnie różne. Mają jednak kilka wspólnych punktów.
minusy obu produkcji
Oba seriale miały denerwujące mnie elementy, w tym jeden wspólny – pokazanie młodych osób (nastolatków_tek w SE i studentów_tek w polskim) jako takich, które żyją seksem i uprawiają go przy każdej nadarzającej się okazji. Rozumiem, że twórcy chcieli pokazać szaleństwo hormonów i trochę wszystko podkręcić, ale zaleciało to freudowskim libido, jako niezbędną siłą napędzającą wszystko inne.
Wydaje mi się, że seksualizacja życia i relacji nastolatków trwa w najlepsze, choć presja rówieśnicza już teraz jest wystarczająco duża i nie potrzebujemy dodatkowej – medialnej. To był mój ogromny, pierwszy (z dwóch) zarzut do Sex Education i teraz tyczy się także Sexify, w którym obserwujemy akademik pełen seksu na każdym kroku. Obrazy spadają ze ścian, zamiast dźwięków imprez jedynie jęki i stęknięcia, które słyszy całe mazowieckie. Moim zdaniem całkiem zbędna ta przesada.
Drugim moim zarzutem do Sex Education była ich naiwność (a przez „zboczenie zawodowe” – niekorzystne wzorce). Sex Education pokazywało w pierwszym sezonie (bo tylko do tego mam jakieś zarzuty) edukację seksualną prowadzoną przez nastolatka, który nie ma bladego pojęcia o seksie i seksualności, ale ma mamę seksuolożkę. Bohater zaczyna edukować swoich rówieśników (i pobierać za to opłaty!), jednocześnie bazując swoją wiedzę (czyli również porady) na pornografii (kiedy zgłaszają się do niego lesbijki, ogląda lesbijskie porno, żeby wiedzieć o co w ogóle chodzi). Nie ukrywam, że bardzo mi się to nie podobało – tym bardziej dlatego, że w Polsce trwała wtedy (BARDZO WAŻNA) akcja #sexed i ten serial i jego jedyny, pierwszy sezon, był polecany w temacie edukacji seksualnej. No bardzo słabe i cieszę się, że sezon 2 to wszystko elegancko naprawił.
W Sexify mamy (niestety) bardzo podobny wzorzec. Studentka informatyki robi „apkę” na temat snu i jego optymalizacji, żeby wygrać konkurs na najlepszą aplikację na uczelni, a potem wygrać konkurs ministerialny. Szybko okazuje się, że sen nie jest wystarczająco sexy, a na pewno nie bardziej od projektu zmieniającego kolor przez bluetooth żelu do włosów. Bohaterka musi porzucić ten pomysł, wymyśleć coś innego i ogarnąć to w 3 miesiące. Jako, że żyje w, jak wspominałam wyżej, akademiku przepełnionym seksem, decyduje się na aplikację… o seksie. Mimo, ze nie ma o nim bladego pojęcia.
Może i mam kija tam, gdzie nie powinnam, bo choć rozumiem konwencję, wiem, że często się w filmach/serialach „przesadza”, podkolorowuje i ogólnie robi tak, żeby było łatwo i przyjemnie, to jednak szalenie mnie to denerwuje. Dziewczyna porywa się z motyką na słońce i uważa, że w 3 miesiące nie tylko posiądzie całą potrzebną wiedzę, ale stworzy też, mam nadzieję metodologicznie dobrą i etyczną, aplikację. Aplikację, która będzie optymalizować i ułatwiać osiągnięcie kobiecego orgazmu. No okej, good luck.
Główna bohaterka zrobiła podobno dogłębny research i po nim tworzy w swoim pokoju „Kopulatorium”, w których pary mają uprawiać seks i początkowo być podpiętymi do aparatury badającej fizjologiczne wskaźniki, a ostatecznie wypełniać ankietę po stosunku. Dogłębny research niestety nie obejmował ani zagadnień z etyki ani z metodologii ani tego, że podobne badania już były kiedyś przeprowadzane – przez Virginię Johnson i Williama Mastersa i to one zapoczątkowały seksuologię jako odrębną naukę. Choć gdyby zaczęła szukać, byłby to na pewno jeden z pierwszych wyników w wyszukiwarce.
Jednym słowem autorka apki jest przygotowana do swojej pracy nijako, ale studentki i studenci przynajmniej po swoim długim odstaniu w kolejce do „Kopulatorium” mogą skorzystać i spełnić swoje seksualne potrzeby. A ona ma materiał (czyli wyniki ankiet wypełnianych przez osoby z pochwą) do stworzenia swojej aplikacji.
nie taki diabeł straszny
Mimo marudzeń, które pewnie wynikają z tego, że temat seksualności (seksuologii, edukacji seksualnej etc.) nie jest mi obcy i jestem na tym punkcie pewnie wrażliwsza, to serial jest naprawdę dobry! Nie „łykam” wszystkiego, tj. wszystkich aspektów tej historii, ale bawiłam się naprawdę dobrze. Przyznam, że trochę się bałam, jak zobaczyłam, że to polska produkcja, ale serio – dajemy radę! Sexify ma wiele plusów:
- Nigdy nie za dużo oswajania tematu seksu i wyprowadzania go z kręgu tabu
- Nigdy nie za dużo treści na temat orgazmu osób z pochwami
- Super pokazana nagość – naturalnie, bez spiny, bez cenzury, bez wulgarności, co w produkcjach nie jest takie oczywiste – bardzo często widzimy nagie lub półnagie sylwetki, także kobiece
- Różnorodność sylwetek – pokazane (półnagie) ciała nie są jedynie w rozmiarze 34 i za to ogromny plus
- Bardzo dobre, mi nieznane, młode aktorki!
- Świetna muzyka! Słychać, że Jimek majstrował przy tym 😉 Link do playlisty: >>KLIK<<
- Sexify jest bardzo autorski – ma oryginalne przejścia, wstawki, kadry, kolorystykę i uważam, że cała oprawa jest naprawdę świetna!
obejrzeć czy nie?
Podsumowując – przyczepiam się jedynie do tej merytorycznej otoczki, przede wszystkim otoczki „naukowości”, której jest za mało, żeby mówić o poważnym narzędziu badawczym. Ale pomysł na serial, oprawa i realizacja są naprawdę dobre. Chciało mi się oglądać to dalej, czekam na sezon drugi, który jest jeszcze niepotwierdzony, ale myślę, że nieunikniony ;). Bardzo cieszę się, że Polska umie zrobić fajną produkcję o seksie bez kiczu, tandety, wulgarności. Wstydu nie ma, idźcie oglądać!
Leave a Reply