jeden dzień w Wałbrzychu: co zobaczyć, gdzie zjeść?

Przy okazji corocznej konferencji dla blogerów – Influencers Live Wrocław,* wyjątkowo w tym roku pojechałam do Wrocławia aż na 4 pełne dni. Plany były różne, ostatecznie zdecydowaliśmy o wszystkim w ciągu całodniowej podróży do Wrocławia: o 10:55 z Gdańska, przez Warszawę, po 19 byliśmy na dworcu, a dopiero koło 20 już w apartamencie. Jeżeli chodzi o sam Wrocław – napiszę o tym w kolejnym wpisie 🙂

Koncentrując się na naszym całodniowym wyjeździe do Wałbrzycha to z samego rana pojechaliśmy na dworzec główny we Wrocławiu i tam pojechaliśmy regionalnym pociągiem na stację Wałbrzych Szczawienko. Podróż pociągiem trwała jakąś godzinę, ludzi pełno a wars zabity dechami. Ale całość przebiegła bardzo sprawnie i bezproblemowo. Celem wizyty w Wałbrzychu był przede wszystkim Zamek Książ i atrakcje „wokół”.

Dworzec Wrocław Szczawienko okazał się naprawdę superczysty. Odnowiony, zadbany, przemiła obsługa. Wychodząc z dworca, chcąc dotrzeć na zamek, należy iść prosto, w dół drogi, następnie w prawo, pod wiadukt i za wiaduktem w lewo. Tam znajduje się przystanek autobusowy (Wrocławska – Stacyjna) – na Zamek jedzie autobus „12”. Można też złapać go stację dalej – jeżeli za wiaduktem skręcimy w prawo, dojdziemy na przystanek „Wrocławska – Lelewela”. Przystanek końcowy to ” Jeździecka – Zamek Książ” i tam właśnie powinniśmy wysiąść. Ale! Tej dwunastki nie mogliśmy się w ogóle doczekać, nie wiem czy były takie opóźnienia czy po prostu „nasza” nie przyjechała. Podjechaliśmy kawałek innym autobusem, który jechał prosto pod palmiarnię.

Zanim przyjdę do opisu co zwiedzaliśmy, a czego nie, to chciałabym Wam powiedzieć, że Wałbrzych proponuje róóóóżniste warianty dla turystów. Atrakcjami są: Zamek Książ, Palmiarnia (w każdym zestawie, więc można to uznać za podstawy), zwiedzanie podziemi Zamku, Mauzoleum, Stado Ogierów a oprócz tego Muzeum Porcelany czy Stara Kopalnia. Mało tego, dla turystów bezpłatnie są dostępne także ogrody zamkowe i ruiny „Starego Książa”. Można także wybrać się na nocne zwiedzanie zamku 🙂

My po przemyśleniu i rozplanowaniu sił uznaliśmy że zaliczymy Palmiarnię, Zamek, dokupimy osobny bilet na Mauzoleum (które ja bardzo chciałam zobaczyć) i przejdziemy się na ruiny (to około 30-40 minut od Zamku, drogą mocno leśną). Cały Zamek Jets położony w Książańskim Parku Krajobrazowym, także warto wybrać się w wygodnych butach po rekreacyjnych szlakach i popatrzeć na naturę.

Wracając do opowieści: odwiedziliśmy najpierw Palmiarnię i powiem Wam, że zdecydowanie warto! Piękna przestrzeń, ładne roślinki i chyba jako jedyni spędziliśmy jakieś 40 minut na obserwacji 20 żółwi. I nie żałujemy ani minuty! W palmiarni są też pawie (samce i samicy) i lemury, także nie tylko flora nas tam czeka.


Po Palmiarni poszliśmy pieszo (około 30 minut) do Zamku Książ. Każde zwiedzanie Zamku odbywa się z audioprzewodnikiem. Zamek jest przepięknie położony – w środku lasu, wokół pięknych ogrodów. Moim zdaniem dużo ciekawiej wygląda z zewnątrz niż wewnątrz, ale trzeba wziąć poprawkę na to, że nie przepadam za zaaranżowanymi pomieszczeniami udającymi sypialnie czy saloniki. Totalnie nie kręcą mnie meble, żyrandole etc. No i jestem fanką zamków w rozumieniu bardziej surowym, średniowiecznym, a nie odnowionych, bardziej „nowszych”. Mimo to, Zamek jest naprawdę bardzo ładny! Kiedy skończyliśmy zwiedzać zastanawialiśmy się nad dokupieniem zwiedzania podziemi (zainteresowało nas to, że miały być one użyte przez Hitlera do zrealizowania jednego z jego tajnych planów – do dziś nie znamy konkretnego celu), ale spóźniliśmy się na ostatnie zwiedzanie.

Po zwiedzeniu Zamku przeszliśmy się do Mauzoleum, gdzie spoczywa ciało księżnej Daisy. A musicie wiedzieć, że to właśnie księżna Daisy jest takim „symbolem” Wałbrzycha i Książa, to o niej jest bardzo dużo materiałów i wzmianek. Ja niestety tego nie ogarnęłam i mocno się rozczarowałam. Nie dlatego, że Mauzoleum było brzydkie (chociaż do najładniejszych i najbardziej zadbanych na pewno nie należało), ale dlatego, że to nie te Mauzoleu, które chciałam zobaczyć.

Widząc w ofercie bilet na „Mauzoleum” wpisałam „Mauzoleum Wałbrzych” w Google Grafika i widziałam zupełnie co innego – stary, opuszczony, dziwny, nazistowski budynek. Niepokojący i surowy, o kształcie kwadratu. Nie wpadłam na to, że TO Mauzoleum, na które kupiliśmy bilet to jakieś inne (a nie nazistowskie) i jest w zupełnie innej części Wałbrzycha (blisko zamku, a nie blisko Centrum!). Na dole załączę Wam skiny tego, co chciałam zobaczyć. Kiedyś zdecydowanie muszę po ten widok wrócić.

Tutaj to, co wyskakuje nam po wpisaniu „mauzoleum Wałbrzych”, czyli to, co ja chciałam zobaczyć.

Ostatnim etapem podróży były ruiny Zamku tzw. „Stary Książ”. No i tu kolejne rozczarowanie – to nie są ruiny w prawdziwym, normalnym tego słowa znaczeniu, tylko ruiny ZBUDOWANE przez romantyków, którzy nostalgicznie tęsknili za średniowiecznymi budowlami i chcieli mieć swoje ruiny. Nomen-omen, ruiny całkiem spoko, leśna wyprawa na nie też, a obok punkt widokowy na las i zamek nieopodal. Polecanko!

Na dole załączam Wam mapkę poglądową pod tytułem „gdzie co jest”. Muzeum Porcelany, Stara Kopalnia (no i nazistowskie mauzoleum!) są w innych częściach miasta (w centrum). Jeżeli jednak nie planujecie tych atrakcji to kierujcie się właśnie na PKP Wałbrzych Szczawienko, a nie na Wałbrzych Główny czy Wałbrzych Miasto.

co zjeść?

Jeżeli chodzi o Zamek Książ i okolice to zdecydowaliśmy się na obiad w Restauracji przy Oślej Bramie. Wszystkie knajpy w okolicy (a było ich niewiele) miały słabe opinie, możliwe, że były to restauracje w połączeniu z hotelami i oceny dotyczyły tej drugiej części działalności. W Restauracji przy Oślej Bramie wzięliśmy deskę piwosza (tzw. „mozzarella sticks”, krążki cebulowe, fryty i 3 sosy) i dwie zupy: cebulową z gorgonzolą i żurek. I wszystko było pyszne! Oprócz tego zamówiliśmy piwo z nalewka i kieliszek regionalnego likieru pomarańczowego – bardzo polecamy!

Bezpośrednio na drodze do Zamku była jeszcze jedna restauracja, ale ceny były bardzo mocno wygórowane. A poza tym wypiliśmy kawę przed zamkiem i była to zdecydowanie najdroższa kawa w moim życiu. Ja rozumiem, że inflacja i robimy turystów w ciula, ale są pewne granice!

I tym miłym, inflacyjnym akcentem, żegnam Was i do przeczytania we wpisie o zwiedzaniu Wrocławia! A więcej zdjęć na pewno znajdziecie na instagramie – WordPress odmawia posłuszeństwa i nie mogę wstawiać pionowych fotek 🙁

*chociaż do Wrocławia pojechałam właśnie na ILW, to nie udało mi się dotrzeć na konferencję przez okropne zatrucie pokarmowe 🙁

powiązane wpisy:

Share This:

Leave a Reply