maj: 3 rzeczy, które możesz zrobić (dla siebie)
Co prawda, pierwszy wtorek maja już nieubłaganie minął, a my jesteśmy już po długim, wypoczynkowym weekendzie, ale według mnie właśnie teraz jest idealna pora na ten wpis. Bo właśnie teraz, kiedy wracamy do pracy, codzienności i swoich obowiązków, stawiając to wszystko na pierwszym miejscu, powinniśmy dalej pamiętać o sobie. Co możemy zrobić dla siebie w maju, po powrocie z weekednowego wyjazdu? Mam dla Was trzy propozycje.
1. po wczasach polecam Wczasy
W klimacie wypoczynkowym, mentalnie będąc jeszcze na leżaczku z kremem do opalania na ciele, warto odkryć nowe dźwięki. Przez całą majówkę słuchałam świergotania ptaszków, a we wtorek spontanicznie wybrałam się do Kolonii Artystów. Zdarza się, że dowiaduję się o fajnej miejscówce, bardzo chcę się tam wybrać i rozgościć, ale coś psuje mi plany i przez długi czas nie udaje mi się tam wybrać. Tak samo było z Kolonią Artystów, do której nie było mi po drodze, bo nieczęsto wybieram się na Dolne Miasto. KA otworzyli jednak nową miejscówkę we Wrzeszczu, do której też wybierałam się jak sójka za morze. We wtorek jednak zmotywowałam się na tyle, żeby ubrać kurtkę i w końcu tam pojechać. Jak się okazało – na koncert Wczasów.
Wczasy to zespół złożony z dwóch chłopaków – Bartłomieja Maczaluka i Jakuba Żwirełło, przebranych w dresy, żonobijki, ortaliony i czapki z daszkiem. Na wydarzeniu koncertu wyczytałam, że „ich muzyka jest nieprzewidywalna jak niskobudżetowe wakacje„. To, co grają można zakwalifikować do grupy synth popu – oba chłopaki używają syntezatorów analogowych i automatów perkusyjnych. Bawiłam się cholernie dobrze, ich muzyka to pełen relaks. A po koncercie kupiliśmy przedpremierowo najnowszą płytkę chłopaków „Zawody”.
2. sesja się zbliża, matury trwają – to idealna pora, żeby obejrzeć dobry serial
Ci, którzy mnie znają, dobrze wiedzą, że mam niezłego kręćka na punkcie Skandynawii. Dwa lata temu udało mi się skoczyć na chwilę do Malmö (link do wpisu na temat tego szwedzkiego miasteczka tutaj: >>KLIK<<), a potem, przejeżdżając mostem nad Sudnem, przybyć do Kopenhagi (o której wpis tutaj: >>KLIK<<). Mam nadzieję, że w czerwcu uda mi się zacząć z pobieraniem lekcji szwedzkiego, więc do tego czasu pozostają mi tylko szwedzkie kryminały. I tak trafiłam na „Most nad Sudnem” produkcji szwedzko-duńskiej, który nie tylko trzyma w napięciu, ale też zawiera kadry, które widziałam na własne oczy. A to bardzo przyjemne uczucie.
Akcja szwedzko-duńskiego serialu kryminalnego „The Bridge” (oryg. duń. Broen, szw. Bron) stale toczy się wokół tytułowego mostu (duń. Øresundsbroen, szw. Öresundsbron). To tam przykładowo w pierwszym sezonie, który silnie zainspirowany jest filmem „Siedem”, zostaje znalezione ciało zamordowanej kobiety. Śledztwo prowadzą Duńczyk i Szwedka; oboje całkiem od siebie różni a jednak stwarzający idealny, policyjny duet. Te kryminalne historie toczące się na granicy duńsko-szwedzkiej były emitowane na polskim kanale Ale Kino+, a teraz są dostępne na Netflixie. Sezonów jest aż 4, każdy po 5 odcinków (wydaje się mało, ale jeden epizod trwa prawie dwie godziny). Polecam wszystkim – nie tylko fanom (skandynawskich) kryminałów.
3. przeczytaj coś, co Cię oburzy
Mam nadzieję, że byłaś/eś dla siebie łaskawa/y w maju i że on też taki dla Ciebie był. Wyjazdy nad jezioro, morze czy w las pewnie Cię zrelaksowały. I dobrze! Majówka jest po to, żeby wypoczywać; odsunąć się na chwilę od pracy, w zamian zajmując się zaniedbanymi bliskimi i sobą samym. Po takiej odprężającej przerwie warto sięgnąć po coś, dzięki czemu wrócimy do rzeczywistości. Lekturą, którą ostatnio połknęłam w jeden dzień i której treści wstrząsnęły mnie do granic był zbiór reportaży Justyny Kopińskiej pod tytułem „Z nienawiści do kobiet”. Chociaż tytuł okazał się raczej mało trafny – reportaże dotyczą nie tylko kobiet, a kilku różnych najgłośniejszych spraw w Polsce – to większość materiałów wbiła mnie w fotel. Nie nazwałabym siebie społecznym ignorantem, (może jestem po prostu za młoda?), ale nie wiedziałam o większości poruszanych w książce spraw. Ale tymi tragediami żyła ówcześnie cała Polska.
Kopińska jest profesjonalistką w każdym calu. Nie określa siebie i swojego stanowiska – nie wiadomo nawet ile ma lat, nie mówiąc już o poglądach czy wyznaniu – i rzeczowo podchodzi do spraw. Nie tylko spisuje zasłyszane historie, ale jako jedna z nielicznych dociera do źródeł – policjantów, rodzin, świadków, żeby niczym policjantka opisać sprawę jasno i być może zrobić dla świata coś dobrego. Jest pierwszą dziennikarką z Polski, która otrzymała European Press Prize w kategorii „Distinguished Writing Award”. Inny zbiór równie wstrząsających reportaży Kosińskiej także wydany przez Świat Książki, ale tym razem z trafniejszym tytułem to „Polska odwraca oczy”. Nie udało mi się jeszcze tego złapać w ręce, ale na pewno sięgnę po to przy najbliższej okazji. Między innymi dlatego, że wierzę, że dzięki czytaniu reportaży dotyczących historii, które miały miejsce tuż obok nas, zamiast odwracać oczy zaczniemy je otwierać.
Maj to czas kasztanów i kwitnącej wiosny, matur i gorących przygotowań do sesji letniej. Zwykle dużo się w ciągu tego miesiąca dzieje i jest bardzo intensywnie – wielkimi krokami zbliżamy się do śródrocza, które być może okaże się dla nas mini podsumowaniem tego, co udało nam się zrobić. Dlatego warto robić dużo i dobrze, także dla siebie.
Trzymajcie się ciepło i spędźcie ten miesiąc jak najwspanialej!
Leave a Reply